Grajcie Jahwe na halil i na ugab!!!
Powoli zaczyna do mnie docierać nieuchronność dalekiej podróży. Uczucie zaciekawienia, niepewności i oczekiwania przepełnia i rozpala myśli.
Dzwoni przyjaciel oboista gratulując wyjazdu za Wielką Wodę do NYC. To wspaniałe, że ktoś potrafi się cieszyć naszym szczęściem. A może to jest normalne tylko dzisiaj nieco zapomniane?!
Na pytanie jak tam stres i zakończenie wszelkich prac w biurze przed wyjazdem, odpowiadam bez namysłu w porządku. Co więcej stwierdzam, że jak się już wsiądzie do samolotu to życie samo się potoczy… w końcu “My Lord is my shepherd” i na pewno też gra na oboju – ludzkiego serca!!!