Tworzenie pisma z troską o budowanie dobra pośród czytających to wspaniałe dzieło. Żadnych reklam, pensji i innych ograniczeń. Praca przyjemna bo twórcza. Współpracownicy wspaniali jaśniejący blaskiem bonum commune (dobra powszechnego, wspólnego).
Jedynie jakieś moce piekielne nie mogą się z tym błogim stanem pogodzić. Za każdym razem coś się przydarza. Raz topią się folie w drukarce laserowej, innym razem drukarka odmawia w ogóle drukowania. W chwilach gdy wszystko jest złożone komputer nieustannie się resetuje. W sklepie papierniczym, w którym zawsze są folie, akurat tego dnia się skończyły. Kiedy indziej plik zawsze odczytywany przestaje być widoczny, albo e-mail nie dochodzi, sieć pada etc.
Powstaje pytanie czy to fatum nad tym bonum commune ciąży, czy też ktoś mu skutecznie “dobrze” pożyczył?
Tak to skutecznie wzrasta we mnie przekonanie, że ten z dołu, nie lubi pracy rodzącej dobro i chce ją koniecznie zniszczyć. Ale ja się nie poddam, wszak DOBRO zawsze zwycięża — czasami tylko nieco później 😉