Wróciłem z ziemi męczenników, żyję i zaczynam powoli rozważać w swoim sercu to co zobaczyłem i czym się ubogaciłem. Ubogaciłem się pięknem ziemi i kultury bośniackiej (a w zasadzie serbskiej), jak i bogactwem wnętrza moich chórowych przyjaciół.
Być z ludźmi, być pośród ludzi, nie oceniać, rozmawiać i dzielić się tym co jest. Po prostu być i ubogacać się nawzajem…
Pokusa ucieczki od tego zgiełku, jest we mnie chwilami przemożna, wtedy ratuje mnie “Jezu ufam Tobie!” i nadzieja. To chyba dobrze, że w ogóle cokolwiek odczuwam, że mam wahania i wątpliwości – widocznie prawdziwie żyję i potrafię się jeszcze życiem przejmować 😉
Z drugiej strony moim przyjaciołom na pewno trudno jest ze mną chwilami wytrzymać. To jest najlepszy dowód na to że jestem człowiekiem, a nie “aniołem”… czyli jest cel do osiągnięcia 🙂
*cierpliwość*
z Tobą trudno wytrzymać? Aż mi się nie chce wierzyć.
*Witaj*
w domu 🙂