Po jednym z wysłuchanych koncertów i rozmowach na jego temat, naszła mnie taka nowa myśl chóralna: Śpiewamy jak nigdy, marudzimy jak zawsze!
Śpiew amatorski, z definicji śpiew dla przyjemności… Dlaczego więc tak rzadko ludzie cieszą się z własnej pracy…?
Rozróżnienie profesjonalistów i amatorów, jawi się następująco. Profesjonaliści po koncercie mówią byliśmy najlepsi i cieszą się radością. Amatorzy po koncercie mówią znowu nam nie wyszło i smucą się radością. Amator człowiek nie szanujący własnego trudu i pracy, tak jakby jego wykonanie w danej chwili, w danym składzie i w danej dyspozycji nie mogło być NAJLEPSZE!!!
Cieszmy się własną pracą, bo nikt za nas tego nie zrobi!
*zamiana*
proponuję zmienić napis na koszulkach chóralnych “śpiewam wszystko, słyszę swoje” na Twoje nowe hasło Jarku:)
co prawda chwilowo zawiesiłam działalność ale pamiętam, że już parę lat temu potrafiliśmy marudzić nawet po dobrze wykonanym koncercie…
brawo! vivat! racja! alleluja!