Przed chwilą, gdy wracałem z kościoła, spotkałem kolegę z podstawówki…
Cześć
– powiedział. Odpowiedziałem:
Witaj Adaś
. Kontynuował monolog –
Wiesz od roku jestem rozwodnikiem… znalazła sobie ptaszka i puściła mnie bokiem…
Przerwałem mu na chwilę:
A dziecko?
Podjął monolog –
8-lat ma dzieciak i zabrała go… teraz mogę raz na dwa tygodnie się z nim widywać, suka jedna… mieszkam sam, życie bez sensu.
Przerwałem mu znowu:
A rodzice?
Dalej ciągnął wywód –
Ze starym się pokłóciłem, wkurzył mnie, mieszkam sam… najgorzej jak przyjdzie sobota, niedziela, wtedy można zwariować, i jeszcze pracy nie ma… do niczego takie życie… myśli mnie zabiją… może teraz jakąś pracę znajdę
. Przerwałem mówiąc:
A może rower i spacer, sport, nie siedź w domu, bo tylko myślisz o tym wszystkim, a potrzebujesz świeżego powietrza i odpoczynku?
Kontynuował –
Tak to jest jakieś rozwiązanie, no to cześć.
Odpowiedziałem:
Trzymaj się Adasiu, żegnaj
…
2-minuty bólu kolegi z podstawówki, a ile w tym niesamowitej treści…