próba internetowego wyciszenia

Podjąłem tygodniową próbę internetowego wyciszenia, w okresie przed Bożym Narodzeniem. Wspaniałe rekolekcje o.Włodzimierza Zatorskiego OSB, pomogły mi odejść od tego, co szybkie i gadatliwe: pisania bloga, gadu-gadu i czytania info i blogów…

Moje prowokujące pytanie o konieczność budowania murów, czyli pytanie o upraszczanie życia, zamiast wymagania od siebie, spowodowało lawinę komentarzy. Być może części osób takie spojrzenie i poglądy pasowały i dopełniały obrazu mojej postaci. Jednak tym razem nie były to moje poglądy, lecz próba zachęcenia i nakłonienia do refleksji. Życie każdego człowieka jest bardziej skomplikowane, niż wydaje się to na pierwszy rzut oka. Posiadamy tą świadomość, a jednak mimo tej świadomości, wolimy upraszczać i wtłaczać nowo poznanego człowieka w ramy uprzednio poznanych osób i ich charakterów. Być może, przez takie podejście tracimy bezpowrotnie, szansę poznania ludzi w ich niezwykłym bogactwie, właściwego tylko im charakteru i oryginalności. Słowa John Eldredge’a z Dzikiego serca dobrałem do wypowiedzi o.Kłoczowskiego OP, wolałem jednak zacząć od Eldrege’a. Teraz przytoczę słowa, które mi przypomniały wieczorne powroty ze spotkań, rekolekcji i Mszy św. sprzed lat.

A skoro już jestem przy głosie, to niewątpliwie zachwyt jest świadectwem tego, że to, co głoszę, przerasta mnie i choć nie odbijam prawdy jak zwierciadło, lecz niosę ją z radością. Tak jak małe siostry od Jezusa, które zainstalowały się w marsylskiej dzielnicy rozpusty, dzieląc mieszkanie z prostytutkami. Mamy tu przykład wskazujący na konieczność reewangelizacji europejskiej, bo nawracać należy także Europejczyków, nie tylko Murzynków. Prostytutki najpierw kpiły sobie z siostrzyczek, a potem wypłakiwały się przed nimi. A gdyby przyszedł do nich ksiądz i zaczął gadać im o miłości, cóż pomyślałyby ulicznice? Że miłość to jest to, co każda z nich od piętnastego roku życia robi za kilka franków po to, by na przykład utrzymać rodzinę. Słysząc, że Bóg jest miłością, każda pomyślałaby: za ile? Kobietom tym trzeba przywrócić fundamentalne ludzkie doświadczenie i dopiero potem może przyjść do nich Słowo, które oświeci ich życie. Jego głoszenie musi być osadzone w ludzkim doświadczeniu, inaczej mówiąc: musi być świadectwem.

Brakuje na dziś refleksji na świadectwem i dywagując o ewangelizacji, często mamy przed oczyma butnego faceta, który wszystkimi pogardza i uważając wszystkich za durniów, powiada: do wody, ja ciebie chrzczę! A przecież ten, kto niesie Dobrą Nowinę, ma być świadkiem.
o.Jan Andrzej Kłoczowski w Boskie Oko, czyli po co człowiekowi religia s. 105-6

Tak się złożyło, że droga powrotna z klasztoru oo.Karmelitów Bosych na przystanek tramwajowy, wiodła ulicą Marcinkowskiego, na której to ulicy Panie oczekiwały wieczorami na klientów. I choć można by o nich pomyśleć wszystko, co najgorsze, to jednak widać w nich było pomimo zniszczenia i upadku, prawdziwą Kobiecość i człowieczeństwo. Pewno się narażę tymi słowami, ale czymś bardzo miłym, było powiedzenie tym Paniom “Dobry wieczór”, one widząc, że to nie klienci, potrafiły się uśmiechnąć i odpowiedzieć z jakąś taką chwilą odnajdywania człowieczeństwa i normalności w sobie “Dobry wieczór”. Później Panie zmieniły miejsce, i pojawiały się w znacznie większych grupach, na drodze od klasztoru oo.Dominikanów do oo.Karmelitów Bosych, o ile przechodziło się placem Cyryla Ratajskiego. Było to wspaniałe doświadczenie postrzegania Podmiotu-Kobiety, a nie przedmiotu-prostytutki na ulicy. Dlatego tak ujął mnie opis posługi małych sióstr od Jezusa.

W moim odczuciu jakikolwiek wzrost duchowy, nie jest możliwy bez uporządkowania sfery seksualnej. Dopiero, gdy sfera seksualna jest uporządkowana, człowiek w oparciu o nią (sic!!!) może pracować nad wzrostem duchowym. Bo jakże człowiek mógłby zajmować się ciałem i duchem, skoro z własnym ciałem nie potrafi sobie poradzić.

Tak też się złożyło, że w międzyczasie o.Kłoczowski OP uczestniczył w promocji książki Eldredge’a:

Jego zdaniem chrześcijaństwo wychowuje często “grzecznych chłopców” i “pobożne mamuśki”. W takim modelu mężczyzna nie potrafi się odnaleźć. – Łzawe kazania, ckliwe pieśni…To sprawia, że mężczyzna nie czuje się w kościele na swoim miejscu – uważa Kłoczowski. – To problem, który wymaga poważnego przemyślenia – stwierdził.

Dominikanin zaapelował także o przebudowę formacji seminaryjnej. Podkreślił, że do seminariów zgłaszają się niedojrzali chłopcy, którzy wymagają mądrych, budzących aspiracje i inicjujących w dorosłość ojców duchownych. – Czyż dla mężczyzny może być wzorcem taki św. Stanisław Kostka, który ponoć zemdlał, gdy ktoś zaklął w jego obecności? – powątpiewał. Podkreślił, że mądry wychowawca otwiera młodego człowieka na działanie Ducha Świętego i pokazuje, iż “być zakonnikiem to przygoda godna prawdziwego mężczyzny”.
o.Jan Andrzej Kłoczowski e.kai Zakonnik mężczyzną o dzikim sercu? Wyłącznie!

Jakikolwiek mur prowadzi donikąd, i dopiero po zburzeniu wszystkich murów, można wzrastać na drodze duchowej, jako człowiek z ciała i kości, czego życzę wszystkim czytającym te słowa.

Odpowiadając na pytania z tego wpisu:
1) -> do Nestora
masz rację! budowanie murów to pójście na łatwiznę i zaprzeczenie chrześcijaństwu, jest taka piękna pieśń, kiedyś przez Stanisława Sojkę śpiewana

Dlaczego nie budujesz mostów, które złączą nas?
Dlaczego nie budujesz mostów, by jednoczyć świat?
Dlaczego nie budujesz mostów, abyśmy byli jedno, a ziemia była cząstką nieba?

2) -> do Perun
powiedziałbym inaczej, bez sfery duchowej człowiek byłby jak zwierzę, ograniczone tylko do kopulowania. Dopiero sfera duchowa w połączeniu z cielesną uzdalnia człowieka do przeżywanie pełni szczęścia i bycia jednym ciałem. Dlaczego miałbym walczyć ze swoją naturą? Być może Tobie bardziej pasowałoby do mojego ‘idealnego’ wizerunku, niż świadomość, że kocham moją cielesność i naturę.

3) -> do Maku
o to mi chodziło, erotyka (ot taki Rubens) nie mylić z pornografią Co do murów, to nawet ten w Chinach nie przetrwał próby czasu, podobnie jak stalowa kurtyna ZSRR.

4) -> do Kapelana
utrafiłeś w sedno, Salomon był synem Dawida. Dopóki Dawid i Salomon byli posłuszni Bogu, czyli w ich sferze cielesnej była obecna sfera duchowa, dopóty czynili dobro i mądrze radzili (na przykład rada Salomona – podział dziecka mieczem, aby odnaleźć prawdziwą matkę, bo serce nie kłamie). W chwili, gdy Dawid i Salomon dokonali rozdziału ciała od ducha, zaczęli żyć ‘nudą’, i pozostali tylko przy sferze cielesnej, w następstwie, czego odeszli od Boga.

5) -> do Łucji
polecam tę książkę, bo tam bardzo ładnie jest omówiony przykład Adama, jako mało wojowniczego mężczyzny, co to dla świętego spokoju, wolał nie widzieć węża, i zrzucić wszystko na Ewę

6) -> do Unexy
dziękuję, to zaszczyt czytać takie słowa

7) -> do Agi
Twoje pytanie jest dla mnie dosyć trudne, ponieważ mogę opowiadać o swoim życiu, a nie o życiu osób konsekrowanych, które prawdziwie i całkowicie poświęciły się Bogu.

Jeśli chodzi o moje życie, to mam głębokie przekonanie, że moje poświęcenie się Bogu bez odczuwania potrzeby bliskości drugiej osoby, i potrzeby odczuwania intymnej bliskości ukochanej osoby, byłoby ułudą. Najpiękniejszym spełnieniem poświęcenia Bogu w życiu świeckiego katolika – jest w moim odczuciu – pełnia szczęścia życia w Rodzinie, z przeżywaniem tego, co najbardziej łączy Kobietę i Mężczyznę. Jakże możnaby mówić o duchowej bliskości Boga niewidzialnego, jeżeli nie potrafiłoby się tego okazywać cieleśnie drugiemu człowiekowi: dotykiem, pocałunkiem, spojrzeniem itd. wg własnej wyobraźni.

W przypadku życia konsekrowanego jest to miłość oblubieńcza do Boga, tak jak ją opisano w Pieśni nad Pieśniami i nie tylko. Przykłady czystej miłości duchowej, bez spełnienia cielesności to na pewno św.Franciszek i św.Klara.

8) -> do Eliasza
w moim odczuciu, właśnie budowanie tego muru na początku dojrzewania młodego człowieka, prowadzi do buntu i wykrzywienia świata wartości. Brakuje rozmowy i poważnego traktowania rozmówcy, w tych najważniejszych dla człowieka sprawach przekazywania Życia!!! Mur nic nie wyjaśnia, nie rozjaśnia tylko zasłania, co więcej mur rodzi pokusę korzystania z mostu zwodzonego. Niby wszystko w porządku, mur jest, a człowiek tylko sobie raz na jakiś czas ucieka przez most zwodzony, kiedy go nikt nie widzi, i zaraz potem powraca za wysoki mur.

Doprawdy “dla czystych wszystko jest czyste”, tylko dzisiaj bardzo trudno jest dbać o tą czystość początkową (czystość języka, czystość spojrzenia), która potem uzdalnia do czystości cielesnej. Na to zostały nam dane zmysły, abyśmy nimi postrzegali piękno, którym obdarował nas Bóg. Jednak, jeżeli używamy wulgarnego języka, wulgarnego spojrzenia, to w najpiękniejszej i najczystej kobiecie zobaczymy tylko wulgarność i wyuzdanie, bo to nasza wrażliwość decyduje o tym, co widzimy.

10 thoughts on “próba internetowego wyciszenia

  1. *Boskie Oko*

    Widzę, że “Boskie Oko…” zawitało gremialnie pod blogowymi strzechami.
    A odpoczynek od netu robi wręcz wspaniale, znam to z doświadczenia. Ja planuje zrobić totalne odizolowanie w okresie świątecznym.

  2. *…*

    a ja też odpoczywam od sieci w Święta…
    a Boskie Oko…
    będę poczytywać…
    w przerwach od rozmów z Rodziną…
    od wielkiego żarcia…
    hihihi….

    a inne lektury…
    nie wiem…
    życie pokaże….
    ;-))

  3. Tak, często ludzie nie potrafią dojrzeć tego, że osoba często żyjąca inaczej niźli my, czyniąca coś co nie mieści się w konwenansach, etyce a nawet wpojonego nam modelu moralności, także posiada uczucia, marzenia, problemy, a co najważniejsze… serce. Wczoraj, w niedzielę, będąc z dwójką znajomych na dworcu PKS w Bielsku, ujrzałem zarośniętego człowieka w brudnym ubraniu, w wieku 40-45 lat… Z początku podchodził do siedzących na ławkach ludzi, młodych, starszych i prosił ich o coś… Wszyscy oni traktowali tego pana jak powietrze, nie odzywając się nieraz do niego w ogóle, nawet nie mówiąc zwykłego “nie mam”… W końcu zwątpił, zaczął po prostu iść nie mówiąc do nikogo już ani słowa… W momencie gdy nas mijał, sam nie wiem czemu (może dlatego gdyż byłem lekko wstawiony…), powiedziałem mu “Dzień dobry”… Zatrzymał się zaskoczony, podszedł i ucieszony podał mi rękę…. Zapytałem go czy nie chciałby papierosa pokazując mu otwartą paczkę… Wziął jednego po czym powiedział: “Dziękuję ci bardzo, ale nie masz może czegoś do jedzenia? Głodny jestem…”. Niestety nie miałem nic więcej, nawet kilka złotych na bilet musiałem pożyczać (ale to już inna historia)… Spojrzałem wymownie na znajomych, którzy zaskoczeni patrzyli na mnie dziwiąc się mojemu kolejnemu dziwnemu zachowaniu… Jeden zrozumiał o co mi chodzi i dał mu dwie bułki. Wtedy właśnie ten facet wyciągnął zza pazuchy nalewkę “święta są chłopaki, napijcie się ze mną”. Powiedziałem mu, że nie, dziękujemy… Bo w sumie nie wiadomo czy ten pan nie musiał zbierać na to cały dzień… pewnie i tak było… W każdym bądź razie wsadził mi ją w rękę i kazał nam iść za teren dworca. Wypiliśmy z nim po kilka łyków, w międzyczasie popytałem go parę spraw. Piętnaście lat kierował autobusami, ma brata, który jednak nie chce go na oczy widzieć… Ech, smutne to było… Ale patrzyłem tak na Niego, słuchałem i dojrzałem, jak wspaniałym mimo tego jak wygląda i jak mieszka, jest człowiekiem… W głowie mi się nie mieściło, że potrafił podzielić się jedyną rzeczą jaką posiadał… głupią nalewką za 3 czy 4 złote… I teraz można zadać sobie pytanie – czy taki właśnie człowiek nie jest lepszy od 99% ludzi, których znamy na codzień, którzy pięknie mówią, posiadają masę pieniędzy, a na takich ludzi patrzą z pogardą i obrzydzeniem? Bo czyż oni bezinteresownie daliby coś komuś, nawet te pare złotych dla osób potrzebujących? A ten pan podzielił się ostatnią rzeczą jaką miał… Pewna moja znajoma powiedziała kiedyś, że bieda potrafi upokorzyć każdego… Wtedy się zgodziłem, ale po tym wydarzeniu zaprzeczyłbym… Gdyż jesli chodzi o tego gościa, to ta jego bieda wyniosła go ponad całe to zakłamane i egoistyczne społeczeństwo… w moich oczach ten człowiek jest wart więcej niż większość, których znam… może nawet więcej niż ja sam gdyż sam nie wiem czy będąc na jego miejscu dałbym komukolwiek chociaż łyczka tej nalewki… Wsadziłem mu do kieszeni wszystkie papierosy jakie miałem i pognaliśmy na autobus gdyż akurat wtedy podjechał… I stojąc obok kierowcy słyszałem go jak mówił: “Chłopaki, uważajcie na stopień. Dziękuję wam, naprawdę bardzo wam dziękuję…”. Biegł za nami by nam to powiedzieć… podziękować za coś, co dla nas miało naprawdę znikomą wartość… Ech, człowiek całe zycie się czegoś uczy i zbiera kolejne doswiadczenia… Ja potrafiłem wyciagnąć z nich wnioski, szkoda, że niestety nie wszyscy potrafią to zrobić…

  4. *echh… są ludzie i ludzie…*

    a ja dziś oberwałam od tzw. przyzwoitych ludzi…
    którzy pewnie z kościółka wyszli (ja mimo szczerych chęci dziś nie byłam)…
    za to, że bez sensu i naiwnie lituję się nad jakimś chamem, pijakiem, debilem, <cenzura>….. _________, ……., ______, który od lat leży pijany na ulicy i zaczepia ludzi w sklepie i gada od rzeczy i …………., ____________ itd. itp…
    i jeszcze zostałam uprzejmie pouczona, że szkoda moich impulsów w telefonie komórkowym (połączenie 112 jest bezpłatne, z tego co wiem.. ) i że niewarto się schylać do takiego śmiecia i że …………, _____ i że jestem głupia idiotka naiwna małolata nadwrażliwa _______ blondynka, co tylko niepotrzebnie zawraca głowę na pogotowiu, policji i bla bla bla…
    a pan… po prostu… ma depresję…. pewnie jakąś postać psychozy alkoholowej, ma mieszkanie, choć śpi na ulicy… ech… i pewnie ze 3 promile w krwiobiegu… ale przy tym gadał mądrzej niż ci wszyscy kościółkowi ludzie razem wzięci… niestety…
    ech…
    pan teraz śpi pewnie na izbie wytrzeźwień… rano się wybiorę do niego… się okaże, czy mądrzej gada po spożyciu czy po przespanej nocy…
    ech….
    pomódlcie się, proszę… za wszystkich upadłych aniołów… którzy ostatnio sami wchodzą w moje ręce….
    ;-))
    a ja pomodlę się za Wasze Sprawy….
    ….

  5. *nie o to mi chodziło*

    Nie zrozumieliśmy się. Nie pisałem o człowieku w okresie dojrzewania, tylko o człowieku w stadium zniewolenia sferą seksualną, że dla takiego tymczasowy “mur” jest niezbędny, żeby uwolniwszy się od zewnętrznych pokus mógł stworzyć w sobie choć trochę wolnej przestrzeni duchowej, gdzie mógłby zaprosić Boga. Podobnie jak Ty jestem zdeklarowanym przeciwnikiem “zmowy milczenia” wokół spraw seksualności jeśli chodzi o młodych ludzi, czy też traktowania ich jako “tematu tabu” – tak, że to co napisałeś do mnie na ten temat było takim trochę “wyważaniem otwartych drzwi”. A wracając do tematu czystości – dla mnie “czystość początkowa” to nie kwestia języka, spojrzenia – to już są sprawy pochodne, tylko coś głębszego – właśnie czystość serca, czystość intencji, to czy odniesienie do tego drugiego człowieka jest osobowe, czy przedmiotowe. Bo mając w sercu miłość
    nie będziesz widział w prostytutce ani jak jedni – “pokusy”, ani jak inni – “ulicznego śmiecia”, ale zobaczysz w niej przede wszystkim człowieka, który jest Twoim bliźnim, leżącym w rynsztoku, potrzebującym pomocy, uzdrowienia, wyciągniętej dłoni kogoś, kto pomoże mu odmienić swoje życie, odzyskać szacunek do siebie samej.

  6. *-> Perun*

    To o czym piszesz dobrze znam z doświadczenia – zdarzało mi się rozmawiać z takimi ludźmi, wiem też jak boli, kiedy postrzega się ich odrzucenie przez społeczeństwo – chcesz wejść z kimś takim do baru – nie wpuszczają Cię z nim, bo brudny, odstraszy innych klientów…. I to prawda, że od takiego człowieka usłyszysz niejedną rzecz tak prawdziwą, że chwyci Cię za serce… Jednak musisz bardzo uważać, żeby w swoich ocenach nie przesadzić w drugą stronę. To nie jest tak, że ten gość był lepszy od 99% ludzi, których znasz. Po prostu wyidealizowałeś go pod wpływem spontanicznej sympatii. “Napijcie się ze mną chłopaki” – to nie tyle “dzielenie się ostatnią rzeczą jaką miał”, co ucieczka przed samotnością, próba kupienia choć odrobiny czyjegoś zainteresowania, skądinąd dość częsta sprawa u osób uzależnionych od alkoholu – potrzeba picia nie samemu, tylko w jakimś towarzystwie. “jego bieda wyniosła go ponad całe to zakłamane i egoistyczne społeczeństwo… ” – czy widzisz jak wywyższyłeś go kosztem innych? a przy okazji tych innych niesprawiedliwie “zbiorowo” osądziłeś i potępiłeś, czyli zrobiłeś dokładnie to samo, co im zarzucasz w stosunku do tego gościa. Przy okazji wywindowałeś i siebie, jak to Ty umiesz wyciągać wnioski z takich doświadczeń, w przeciwieństwie do reszty… Zapewniam Cię, że gdybyś poznał tego człowieka bliżej, zobaczyłbyś, że i on ma wady, jak ta cała reszta, że ta jego bieda i nędza nie czyni z niego automatycznie św. Franciszka z Asyżu, i że – o zgrozo – nawet może ona być do pewnego stopnia jego własnym wyborem, formą ucieczki przed odpowiedzialnością za swoje życie, skutkiem zaniechania walki z własnymi nałogami itp. A już od takiej strony praktycznej – jeżeli piłeś z nim z tej samej butelki – nie było to za rozsądne od strony sanitarnej że tak powiem. Innymi słowy – dobrze, że ta sprawa poruszyła Twoją wrażliwość, ale staraj się patrzeć na to bardziej obiektywnie, nie popadając w jednostronność i zbytni idealizm, i miej zawsze “oczy szeroko otwarte” – bo nie zawsze i nie każdy gość tego typu jest “zagubionym aniołem”.

  7. *-> Eliasz*

    Hmm…

    <“Napijcie się ze mną chłopaki” – to nie tyle “dzielenie się ostatnią rzeczą jaką miał”, co ucieczka przed samotnością…

    – Wiesz, może tu masz rację, ale możesz też i jej nie mieć… Wiesz, ja sądzę, że taki gość jak on przyzwyczaił się do picia w samotności, poza tym zważywszy na jego stan materialny naprawdę nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jakoś niezbyt na rękę byłoby mu się dzielić z kimś innym… Ucieczka przed samotnością… to może tak, ale chyba tylko z powodu Świąt – przecież w tym okresie niewielu ludzi chce być samotnych, w tym okresie ktoś chciałby odczuć chociaż to kompletne minimum czyjegoś zainteresowania… Mogło też być i tak, że naprawdę chciał podziękować… Teraz już nie wiem…

    <zrobiłeś dokładnie to samo, co im zarzucasz w stosunku do tego gościa.

    – Być może, ale ja nigdy nie twierdziłem, że od nich odstaję… Wychowałem się wśród nich i wiele od nich nieświadomie przejąłem, także i tych złych w mojej opinii rzeczy…

    <Przy okazji wywindowałeś i siebie, jak to Ty umiesz….

    – Tak, zgadzam się, wywindowałem się mimo, iż nie chciałem naprawdę tego zrobić… Tu przepraszam.

    <(…)zobaczyłbyś, że i on ma wady, jak ta cała reszta

    – A któż ich nie ma? Ale czy On akurat ma takie jak reszta? Z pewnością jakieś ma, nie pisałem, że to idealny człowiek o najczystszym sercu…

    A jego bezdomność – jeśli wybrał taką drogę trzeba to uszanować. Nie każdy ma na tyle sił aby zmagać się z życiem, każdego traktuje ono inaczej i w gruncie rzeczy nie wiadomo jaki los spotkał tego gościa… Nie miał sił walczyć? Może… Są ludzie słabsi i mocniejsi, czasem Ci słabi obrywają mocniej nawet niż ci, którzy potrafili by znieść i gorsze ciosy… Strona sanitarna? Śmiertelnej choroby przez takie picie bym nie złapał, inne można jakoś wyleczyć – jak coś złapię to się nauczcę 🙂 Póki co nie będę myślał paranoicznie i nie będę zawsze myślał nad wszystkim złym, co w życiu może mnie spotkać… Czasem taka spontaniczność daje więcej niż najbardziej przemyślane rzeczy…. Wiesz Eliasz, tak naprawdę to zaszczepiłeś u mnie nutkę niepewności (ale nie tą domniemaną chorobą, której nie złapałem… fakać to 🙂 gdyż nie można wykluczyć, że w każdym aspekcie swej wypowiedzi miałeś rację… Ja jednak tego nie żałuję i wierzę, że ten facet nie był złym człowiekiem i że sprawiliśmy mu chociaż troszeczkę radości…

  8. *i do Eliasza i do Peruna i do reszty…*

    kochani…
    chyba odpowiedziałam już zaocznie Tobie, Perunie…
    na izbę prawie dojechałam, ale zadzwoniłam wpierw i jak się dowiedziałam, że pan trzeźwy na własną prośbę sobie poszedł, to stwierdziłam, że to świetnie się składa, że jestem w tej właśnie okolicy, bo dzięki temu mogłam zaocznie złożyć życzenia mojemu lekarzowi.. psychiatrze… hihihi…
    i całe szczęście, że go Przypadkowo nie było w pracy… bo jak by mnie zobaczył, to niechybnie miałby wielką pokusę wbić mi strzykaweczkę tu i ówdzie, co, oczywiście, byłoby przemocą wobec młodej i naiwnej i słabej i zakręconej i szczęśliwej istotki płci pięknej będącej studentką tego pana profesora.. ech…
    nie ma letko…
    pozdrawiam Was, bracia…
    lubię Was bardzo, uwielbiam Wasze spory… uwielbiam Was w ogóle, choć prawie w ogóle nie znam… ale nie przeszkadza mi to bynajmniej… w lubieniu Was, idealizowaniu, fantazjowaniu, itd. itp…. czyli jednym słowem:
    fajnie!
    a dwoma słowami:
    nie fajnie!
    a trzema słowami:
    nawet dość fajnie!
    ;-))
    pozdrawiam Wigilijnie przedświątecznie i rzucam się znów w wir… porządków i w ogóle…
    muszę sama wszystko.. ech…
    trzymajcie za mnie kciuki.. o ile macie wolne! ;-))
    albo się pomódlcie lepiej.. bo może to lepiej podziała…
    hiehiehie…

Comments are closed.