7. Jan Paweł II do Polaków w Polsce

Przemówienie do wiernych zgromadzonych przed rezydencja biskupa
Częstochowa 4 czerwca 1979r.

Chciałbym jeszcze powiedzieć dobre słowo pod adresem tych wszystkich panów, którzy pilnują porządku, którzy mają tyle kłopotów z papieżem. Mam na myśli panów z Milicji Obywatelskiej. Ja wiem, co to za trud. I na każdym miejscu daję temu wyraz, ponieważ odkąd zostałem papieżem, to wciąż mi towarzyszy jakaś policja albo watykańska, albo włoska, albo meksykańska, albo polska. Kiedy wrócę do Rzymu, powiem tym moim stałym towarzyszom wszystkich wyjazdów na wizytacje parafii rzymskich, że w Polsce bardzo elegancko mnie przyjmowali ich koledzy, bardzo wytwornie i dyskretnie spełniali tę swoją trudną funkcję. Nie jest ona łatwa, bo papież chciałby każdego przygarnąć, dosięgnąć, rękę mu podać, krzyżyk zrobić na czole. Czasem wyrwie matce dziecko i to się mu czasem udaje. A równocześnie jeśli w takim spotkaniu uczestniczy, łagodnie biorąc, sto tysięcy ludzi, a może i milion — to nie da się, musi być porządek!

Byłem świadkiem takiego momentu, który mnie nawet zabolał. W tym robieniu porządku przewróciła się jedna kobieta. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało, że tylko się przewróciła. Ale jak ją ktoś zobaczy, niech powie, że papież o tym wspominał i że mu było przykro. To się na pewno stało tylko z przypadku.

Umieć zobaczyć i docenić dobro w człowieku. Umieć zobaczyć i przejąć się jednostką w tłumie. Umiejętność dostrzegania Boga w drugim człowieku, czyżby to był początek wzrastania w Bożej Miłości?

Zastanawiam się czy potrafiłbym zauważyć upadek człowieka w tłumie na ulicy, czy też tylko patrzyłbym na to aby samemu nie upaść…

Mocno brzmią te słowa Papieża, który wiedział czym była MO. Jednak JPII potrafił zobaczyć w tych ludziach dobro…