W pewnej wsi, przesiadywał pod karczmą starzec. Był jakiś taki zagubiony, bez celu i wiary. Spędzał w tej pozycji całe dnie. Wielu przechodziło i mówiło, “co za nierób tylko siedzi i śmierdzi, pewno alkoholik”.
Kiedyś przechodził przez wieś pielgrzym. Ze znacznej odległości dostrzegł siedzącego starca, który jawił mu się niczym kamień milowy. Kamień milowy, który określa skrzyżowanie dróg wszechświata. Gdy zbliżył się do starca, spojrzał na niego z uśmiechem miłości, do czasu gdy starzec podniósł głowę i odwzajemnił uśmiech miłości.
Pielgrzym ruszył dalej, a starzec odkrył, że jest komuś potrzebny. Po chwili – pomimo starości swych kości – zerwał się i wyruszył w drogę. Dogonił pielgrzyma i poszedł z nim w dal…
…a gdy nie mieli już sił i jedzenia, przekazywali sobie uśmiech miłości – znak pokoju. Wbrew logice i ludzkim wyobrażeniom, ten prosty uśmiech wystarczał, aby znużone marszem i życiem ciała, mogły powstać i pójść dalej. Podążali do celu, który u kresu, ukazał im bramę prowadzącą do Nowego Życia.
uśmiech miłości – dla jednych mało, dla innych wszystko.
dziekuje za takie romantyczne i pelne tej rzeczywistej milosci przeslanie.
*…*
i ja też dziękuję…
za wszystko, a zwłaszcza za uśmiechy…
i zostawiam Tobie, Jarku, i wszystkim odwiedzającym to miejsce jeden mały uśmiech…
🙂