Czy można być zawodowym dyskutantem?

Czy można być zawodowym dyskutantem, by nie rzec “pieniaczem”? To znaczy, być tak pochłoniętym udziałem w dyskusjach, że praca i życie osobiste zostają zepchnięte na dalszy plan. Może z tym życiem osobistym to przesada, bo przecież dyskusja staje się życiem osobistym, takiego człowieka. Patrząc na ilość postów produkowanych przez pewne osoby, w godzinach pracy, zaczynam mieć pewność, że jest to możliwe.

Dyskusja (łc. discussio – dochodzenie, badanie) to wymiana zdań na określony temat, która ma na celu przedstawienie różnych poglądów reprezentowanych przez rozmówców, skonfrontowanie ich i znalezienie wspólnego, ogólnie przyjmowanego za słuszne stanowiska.

Kiedy czytam na liście dyskusyjnej, stwierdzenie interlokutora (łc. dyskutanta): “rozmawiam o tym na kilku listach”, a do tego dochodzi postawa takiej osoby “zawsze mam rację”, to się zastanawiam, o co tutaj chodzi?

Żal mi osób, które całe życie poświęcają na udowadnianie swoich “świętych” racji, na forum publicznym. Jest to niczym ryk Lwa na pustyni, życie wokoło zamiera i wszyscy dyskutanci milkną… Gdy jest to dyskusja na liście religijnej, to wtedy kołacze mi się po głowie cytat z listu św.Piotra

Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć.

(P5,8)

Gdy Lew ryczy, nie będę udawał drugiego lwa.

2 thoughts on “Czy można być zawodowym dyskutantem?

  1. *…*

    zawodowy dyskutant.. hmm.. dla niektórych osób właśnie pracą zawodową jest udział w dyskusjach, polemikach, czy to na łamach prasy czy w innych mediach… znam kilku takich, którym za to właśnie nieźle płacą..

    czy jeśli w sytuacji, gdy pod koniec wymiany zdań każdy z interlokutorów pozostaje przy swojej racji i nie ma tzw. konsensusu, to czy znaczy to, że nie było żadnej dyskusji? chyba nie.. 🙂 a przykładem np. ojcowie Kłoczowski i Badeni, dyskutujący na tematy najróżniejsze… 😉

    mi też żal ludzi, którzy zbyt wiele czasu i energii poświęcają dyskusjom toczącym się na forum publicznym, zwłaszcza tym, którzy dyskutują poprzez internet, czy to na czatach, czy listach dyskusyjnych, czy też na blogach… a prócz żalu… jest we mnie dużo współczucia… bo wyobrażam sobie setki przyczyn, z powodu których życie osobiste tych osób ma się tak źle, że pojawia się taka reakcja obronna… ucieczka w świat wirtualny, byle dalej od swoich problemów… albo wręcz przeciwnie: ryczenie na forum, które jest błaganiem o pomoc…

  2. *grupy dyskusyjne*

    mam natym polu spore doświadczenia. W istocie takie dyskusje są jałowe jako, że większość dyskutantów ślepo tkwi przy swoim a swoich racji broni inwektywami.

Comments are closed.