Po lekturze artykułów na temat Pasji Mela Gibsona w niedzielnych tygodnikach, naszła mnie smutna myśl, “Pasja” wbrew zamierzeniom Gibsona podzieli świat, a przynajmniej Polaków. Oto czytam takie uproszczenia “osoby przeciwne ‘Pasji’ Mela Gibsona, są wrogami kościoła”, pojawia się atak na rabinów i inne osoby, wyrażające o filmie opinie odmienne od zachwytu.
Zaczynam odnosić wrażenie, że niektórym katolikom, trudno jest zaakceptować fakt oparcia religii naszych Starszych Braci na pięcioksięgu ze Starego Testamentu, a nie na Nowym Testamencie…
Zastanawiam się czy osoby, zachwycające się i wyrażające opinie na temat “Pasji”, której jeszcze nie widziały, kiedykolwiek wcześniej zapoznawały się z wnioskami płynącymi z Całunu Turyńskiego i historycznymi materiałami opisującymi sposoby krzyżowania w czasach Jezusa…
“Pasja” Mela Gibsona to swego rodzaju kwiatek, mający uwrażliwić chrześcijan na sprawy istotne: Śmierć i Zmartwychwstanie. Kwiatek podobny do muzycznych dzieł J.S.Bacha – Pasji wg św.Jana i św.Mateusza, czy też obrazów malarskich.
Dlaczego tylko kwiatek?
Jeżeli chcemy prawdziwie wniknąć w głębię Pasji, to trzeba zacząć od sięgnięcia po księgę Ewangelii, zagłębienia się w tą duchową lekturę i rozważanie zawartych tam słów. Bez czytania Pisma świętego wspartego nauczaniem Kościoła, wszelkie filmy i dzieła są niczym kwiatki wydające silny zapach, by po chwili stracić dla nas jakiekolwiek znaczenie. Co więcej wrażenia po-filmowe mogą się ograniczyć jedynie do zrozumienia męki fizycznej, zapominając o męce duchowej!
Myślę, że nie powinno się oglądać “Pasji”, bez uprzedniego przeczytania w Piśmie świętym, opisu męki Pana naszego Jezusa Chrystusa, wtedy łatwiej będzie powstrzymywać się od niskiego lotu komentarzy zacytowanych na wstępie. Pasja to relacja ja<->Jezus, a nie reszta świata<->Jezus. Trzeba zacząć od siebie!