Zastanawiam co można schować pod słowami “mieć pewność”.
Jedni zdają się “mieć pewność”, że jutro będzie pochmurnie, a nazajutrz ich pewność znika, bo budzi nas słońce.
Inni zdają się “mieć pewność”, że wszystkiego dopilnowali i wszystko przewidzieli, a za jakiś czas krzyczą boleścią niepewności.
A jeszcze inni od początku nie mają pewności, ale tylko ufają, wierzą i mają nadzieję, że tam do góry dojdą swoim, małym, marnym ziemskim życiem. Ale czy oni mają pewność?
Wbrew pozorom mają, bo gdy ich spytasz dlaczego idą pod górę dla nich za wysoką, albo dlaczego coś się dzieje – to oni wtedy mają pewność, że On jest, tu i teraz, tak jak był i będzie na zawsze.