W niezależność dziennikarstwa nie wierzę, od co najmniej kilku lat. Na początku pozostawały jeszcze wysepki niezależności, jak na przykład “niezależne” opisy sprzętu komputerowego, samochodów i agd/rtv. Jednak nawet te bastiony, stały się targowiskiem próżności i promocją zakontraktowanych uprzednio materiałów sponsorskich.
Gdy dzisiaj słyszę płacz nad rzekomą utratą wolności dziennikarskiej, włączam od razu BBC World w TV, bo przynajmniej staram się zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli dzisiaj można o czymkolwiek mówić, to bardziej o dźwiękowiarstwie niż o dziennikarstwie.
Drzewiej bywało, iż przeglądając nagłówki trzech różnych gazet, lub trzech różnych programów informacyjnych, można było zauważyć różny sposób wartościowania tematów, oraz dosyć często całkowicie odmienne tematy. Obecnie gdy zadźwięczy dzwonek, wszystkie “niezależne” media od razu mają ten sam szablon informacji, można by rzec wzorcowy.
Gdy w ostatnich dniach słuchałem przez chwilę jazgotu o rzekomym zamachu na wolność dziennikarstwa, zastanawiało mnie, dlaczego nikt nie zadał pytania, czy stosownymi są bardzo zażyłe relacje dziennikarzy, skoro chce się z nimi rozmawiać na chwilę przed samobójstwem. Niby są całkowicie niezależni, a w rzeczywistości łączy ich jakaś dziwna skrajna poglądowo relacja z przeszłości. Więcej się z tego trójkąta dowiedziałem, niż z kilkudziesięciu godzin niezależnych programów, no ale kogo ten wątek mógł zainteresować…
Dźwiękowiarstwo ma przyszłość!