Gdyby nasza wiara była prawdziwa, przenosilibyśmy góry.
Gdyby nasze zaangażowanie w modlitwę i uczynki miłosierdzia, dorównało zaangażowaniu w tropienie masonów, zaangażowaniu w rzekomą walkę z aborcją i pornografią, to szatan nie miałby szans na buszowanie w Kościele.
Gdyby tak zacząć dzień od modlitwy, przejść dzień z uśmiechem i uczynkami miłosierdzia, a na koniec zakończyć go modlitwą, to na szukanie szatana zabrakłoby czasu… szatan sam by uciekł z wściekłości i nudów.
Za to obecnie można odnieść wrażenie, że winni są tylko bliżej nieokreśleni oni… a my jesteśmy chodzącymi ideałami, bo jesteśmy w Kościele.
Minęło w zasadzie ponad 20 lat wolnej Polski i to mnie zadziwia: że nadal mechanizm etykietowania “my” vs. “oni” jest żywy i nachalnie stosowany niemal wszędzie. A przecież miały nam się w demokracji otworzyć oczy i mieliśmy zamiast czerni i bieli zobaczyć całe odcienie 256 stopni szarości. Widocznie to tak nie działa. Szkoda.
Może po trosze jesteśmy jak te “pobielałe groby” niby z wierzchu ładnie odmalowane, a w środku ciągle nieuporządkowani.
Na marginesie kolorów, z racji kulturalnej przeszłości mam zakodowane kolory podstawowe w formie: żółty, niebieski i czerwony, ale jakiś czas temu okazało się, ze azjatycka część Świata uznaje tylko RGB… z prostej przyczyny historyczny wiek komputerów i fizyczne określenie barw podstawowych jest dla nich czymś oczywistym… nie tak jak europejska tradycja sztuki i stosowane w niej kolory.
Więc może u nas też są potrzebne na razie tylko dwie barwy: biała i czarna, tylko po to, aby zrozumieć co naprawdę oznacza biel, a co oznacza czerń… bo z tym jak sam wiesz jest największy problem (żartobliwie przypominam sobie Twój opis prób sfotografowania czarnego kota na mało kontrastowym tle…)