Kanony z Taizé to prosty i piękny śpiew. Chorał gregoriański to wspaniały, piękny śpiew. Ich wspólna cecha to uspokojenie zagonionego człowieka. Wielu osobom wydaje się, że to taki prosty śpiew.
Próżność – tej cechy ludzkiej liturgia nie znosi. Jednak znajdują się osoby sądzące, że bez przygotowania poprowadzą wspaniały śpiew kanonami z Taizé, a dziewczęca schola próbuje udowodnić, że Chorał gregoriański, (Kyrie, Sanctus i Agnus Dei) to śpiew na głosy żeńskie. Efekt – całkowity rozstrój: duchowy i nerwowy mej osoby…
Pokora – to cecha, bez której żadna liturgia nie będzie dobrze przygotowana. Daj Boże, abym już nie musiał słuchać chorału gregoriańskiego wykonywanego przez stado fanatycznych głosów żeńskich: fałszujących (notorycznie pod dźwiękiem), śpiewających bez wyczucia frazy, rytmu i tekstu liturgicznego. Szczególnie, że na chórze kościoła w tym czasie znajdował się wspaniały chór parafialny śpiewający ten chorał conajmniej kilka razy lepiej i właściwiej liturgicznie.
*chorały gregoriańskie*
Uważam, że i kobiety mogą świetnie wykonywać chorały gregoriańskie, przykład: chór In Dulci Jubilo pod dyrekcją Alberto Turco.
*Świetnie napisane – wykonywać!*
Drogi Nestorze, słowo wykonywać użyte przez Ciebie jest jak najbardziej na miejscu. Otóż wykonywać chorał gregoriański w sposób koncertowy może każda grupa obdarzona słuchem i spoistą barwą głosu. Jednak liturgia w kościele to nie wykonywanie chorału gregoriańskiego lecz MODLITWA chorałem gregoriańskim. Nie na takie głosy został on skomponowany i nie taka jest jego tradycja liturgiczna (patrz odpowiednie dokumenty).
Wykonywać muzykę może każdy, jedynie czas i miejsce nie zawsze jest ku temu odpowiednie. Np. kanony z Taizé słyszałem kiedyś w ciekawym wykonaniu kapeli heavy metalowej. Niby wszystko było w porządku, akordy idealne, tekst taki jaki ma być. Niestety główna idea kanonów – wprowadzenie w ciszę kontemplacji – została zagłuszona RYKIEM instrumentów.
Podobnie ma się sytuacja z chorałem gregoriańskim, barwa głosów męskich miała określone zadanie. Dzisiaj o znaczeniu ciemnej barwy dźwięku wspomina się jeszcze niekiedy, w zaleceniach do słuchania muzyki dla okresu prenatalnego. Zalecanym instrumentem jest fagot właśnie ze względu na swą ciemną, spokojną barwę.
PS
Po zabraniu głosom męskim chorału, czekam na sopran wagnerowski śpiewający partię ewangelisty w pasjach J.S.Bacha…
*rozumiem :)*
Już wiem o co Ci dokładnie chodzi. Jeśli chodzi o okres prenatalny. Podobno fatalnie na nienarodzone dziecko działa współczesny jazz :). W dalekiej przyszłości szykuje mi się więc 9 miesięcy bez jazzu:).
*Tylko 9?*
Bądź optymistą, może na przykład 5x po 9 miesięcy, albo ze względu na jazz lepiej od razu o pięciocioraczkach pomyśl :-)))
Na poważnie poznasz wszystkie koncerty fagotowe Vivaldiego i innych, a co do jazzu, jeżeli jest spokojny, nastrojowy to czemu nie :-))) Większym problemem jest nastrój danego utworu, jego charakter i instrumentarium niż nazwa gatunku muzycznego…
*na własne uszy*
słyszałem to, o czym piszesz i zgadzm się w zupełności. To było straszne. brrr
*e tam straszne*
jazzowa radykalna muzyka żydowska to jest dopiero coś – awangarda pełną gębą. A moim rodzicielom uszy puchną:).