Dzisiaj zwykło się określać klapę, czy też zwykłe wydarzenie mianem Wielkiego Sukcesu. Rozwój tych zachowań podlega ciągłej ewolucji, zdążając do osiągnięcia jakiegoś nowego wymiaru “intelektualnego”. Myśli zawarte w tym tekście dotyczą przede wszystkim artystycznego procesu twórczego (sic!). Wydają mi się jednak ciągle aktualne niezależnie od czasu, miejsca i akcji.Jeszcze słyszę słowa zachwytu: chóru, który się nie rozsypał w Modlitwie i w Mazurze; orkiestry, która w kilku miejscach stanowiła zgrany zespół, a także dyrygenta, któremu czasami udawało się wyraziste pokazanie pierwszej miary. Zastanawiający jest dla mnie – jako wykonawcy tego koncertu – brak wyciągania wniosków z “Kolejnych Wielkich Sukcesów” naszych zespołów. To chyba zbieg okoliczności, że chór, orkiestra i zespoły kameralne IV wydziału reprezentują ten sam mizerny poziom. Prowadzący chór i orkiestrę starają się wybierać bezpieczny program, który można wykonać bez prób i dyrygenta. Mimo to czasem pojawia się kaskader. Ostatnio był nim dyrektor artystyczny Filharmonii, wierzący w przygotowanie chóru i orkiestry przez profesorów prowadzących “systematyczne” zajęcia (A.Dvorak – symfonia Z Nowego Świata, T.Szeligowski – Odys plączący). Prowadzący zajęcia (każdorazowo) mówią o lekceważącym stosunku studentów, nie wspominając o własnym braku zaangażowania.
Tak będzie dopóty, dopóki nie zacznie się budować tych zespołów od podstaw. Studia orkiestrowe winny stanowić podstawę kształcenia muzyków orkiestrowych, a nie tylko figurować w spisie przedmiotów. Na ich bazie należy prowadzić próby sekcyjne w celu uzyskania jednolitości brzmienia całej orkiestry. W ten sposób buduje się orkiestrę Liceum Muzycznego z Solnej. Wariacje na temat Purcella B.Brittena wykonane przez nią pokazały, jakie to daje efekty.
Jakie są jeszcze inne przyczyny tego stanu rzeczy? W dużym stopniu jest to bezkarność nieuczęszczających na zajęcia skrzypków jak i wokalistów, nieznajomość podstawowych oznaczeń muzycznych oraz nawyk patrzenia tylko w nuty. Dzisiaj “winny” jest Stanisław Moniuszko, ale co będzie, gdy Gabriel Faure (Requiem) jutro podzieli jego los? Może nowe władze naszej uczelni będą miały dość odwagi i siły, by zmienić istniejący stan rzeczy i niepisaną maksymę naszej uczelni: “Muzyk to człowiek, którego trzeba prosić, aby muzykował“.
dla “Sotto voce” AD 1993 nr 3
Pingback: Świat idzie do przodu, czas płynie | szczepanek.org