Nie było mnie przez kilka dni, dzisiaj pragnę się podzielić z Tobą, tym co mnie ubogacało w tych dniach.
Góry, nieodgadnione piękno, do którego człowiek podąża z pospiechem… lecz kiedy człowiek znajdzie się w górach, krok biegacza codziennych spraw:
– staje się krokiem wędrowca, kontemplującego głębie piękna, tego co zostało stworzone…
– staje się krokiem wędrowca, kontemplującego ludzkie życie: jego wyzwania, zawiłości i troski…
– staje się krokiem wędrowca, obserwującego podeszwy butów innych wędrowców oraz piękne oblicza zbliżające się ku niemu 🙂
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Iść z pospiechem w góry, ale gdy tam się jest, trzeba zapomnieć o własnym “ja”, z pokorą usługiwać św.Elżbiecie i kontemplować jej słowa.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: “Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.
Czyż może być Katedra, o piękniejszym sklepieniu niż nieboskłon rozpostarty w górach na głową? Czyż może być Katedra, o piękniejszej muzyce niż leśna łąka wypełniona głosem wszystkich stworzeń bożych i ożywiona szumem wiatru (“w lekkim powiewie przychodzisz do mnie, nie przez wicher, nie przez ogień”). W tej Katedrze wszechświata, człowiek wydaje się być całkowicie w rękach Boga… W tej Katedrze niebo jednoczy się z ziemią.
Ojciec Święty w Encyklice Ecclesia de Eucharistia, pięknie opisał swoje wspomnienia sprawowania Eucharystii:
8. Gdy myślę o Eucharystii, patrząc na moje życie kapłana, biskupa i Następcy Piotra, wspominam spontanicznie wiele chwil i miejsc, w których dane mi było ją sprawować. Pamiętam kościół parafialny w Niegowici, gdzie spełniałem moją pierwszą posługę duszpasterską, kolegiatę św. Floriana w Krakowie, katedrę na Wawelu, bazylikę św. Piotra oraz wiele bazylik i kościołów w Rzymie i na całym świecie. Dane mi ją było również sprawować w wielu miejscach na górskich szlakach, nad jeziorami i na brzegach morskich; sprawowałem ją na ołtarzach zbudowanych na stadionach, na placach miast… Ta różnorodna sceneria moich Mszy św. sprawia, iż doświadczam bardzo mocno uniwersalnego — można wręcz powiedzieć kosmicznego charakteru celebracji eucharystycznej. Tak, kosmicznego!
Nawet wtedy bowiem, gdy Eucharystia jest celebrowana na małym ołtarzu wiejskiego kościoła, jest ona wciąż poniekąd sprawowana na ołtarzu świata. Jednoczy niebo z ziemią. Zawiera w sobie i przenika całe stworzenie. Syn Boży stał się człowiekiem, aby w najwyższym akcie uwielbienia przywrócić całe stworzenie Temu, który je uczynił z niczego. I w ten sposób On — Najwyższy i Wieczny Kapłan — wchodząc do odwiecznego sanktuarium przez swoją krew przelaną na Krzyżu, zwraca Stwórcy i Ojcu całe odkupione stworzenie. Czyni to przez posługę kapłańską Kościoła, na chwałę Najświętszej Trójcy. Doprawdy jest to mysterium fidei, dokonujące się w Eucharystii: świat, który wyszedł z rąk Boga Stwórcy, wraca do Niego odkupiony przez Chrystusa. (Ecclesia de Eucharistia, 8)
*Hmmmm……*
A ja właśnie często miałem kompleksy, że będąc studentem Akademii Muzycznej gram w małym wiejskim kościółku na zad…u, w dodatku nie na organach piszczałkowych, nawet nie na cyfrowym samplingu lecz na keyboardzie…. trochę mnie wyleczyłeś z tego kompleksu (znaczy się Ojciec Święty i Ty :D). W sumie prawda… nie ważnie gdzie, ale ważne jak się co robi, czy z zaangażowaniem w sprawy najświętsze czy nie….. Od razu człek się czuje lepiej. Pozdrawiam :-)))))))