Mówić w C-dur

W czasie studiów w Ak.Muz. wydawana była gazetka studencka “Sotto voce” czyli szeptem, półgłosem z anonimowymi tekstami… Gdy z przyjaciółmi zaczęliśmy redagować nową gazetkę, pierwszą decyzją była zmiana nazwy na “Mówmy w C-dur” i podpisywanie tekstów imieniem i nazwiskiem.

I tak sobie teraz wieczorem myślę, że człowiek powinien żyć godnie, tak aby zawsze mógł “Mówić w C-dur” i bez ogródek. Bo w końcu każdego dnia można odejść do wieczności i tam będzie trzeba “Mówić w C-dur” o własnym życiu. Ja bynajmniej inaczej nie potrafię i nie mam zamiaru się zmieniać. O czym czytających zapewniam 🙂

HOWGH!!!

6 thoughts on “Mówić w C-dur

  1. *no to pięknie…*

    trzymaj…
    beatus qui tenat….
    :-)))

    a moja ulubiona tonacja do D-dur…

  2. *moja też*

    bo D-dur to świetlista radość – zwłaszcza G.F.Handel…

    Wtedy został wybrany tytuł C-dur, bo to jedyna tonacja bez upiększeń: bemolami i krzyżykami… jawiła się nam jako czystość wypowiedzi

  3. *D-dur*

    radość, zaiste…
    zwłaszcza… coś tam…
    hihihi…
    ;-))
    <ooooppsss… ??>
    <drży ze strachu….>

  4. Masz rację. Zawsze trzeba z podnisioną przyłbicą. W życiu i w sieci. Nick, pseudonimy itd. to w rzeczywistości skrywanie się za zasłoną i przygotowywanie gruntu pod jakiś tendencje dwulicowe. Tego nie chcę. Choćby z prostej uczciwości – chcę i ponoszę odpowiedzialność za swoej słowa i czyny. Nie mam się czego wstydzić.

    O qrcze … zabrzmiało mocno pryncypialnie.

  5. *:)*

    ja się podpisuję nickiem, bo go lubię, ale podaję adres strony, bo tam jestem podpisana imieniem i nazwiskiem. Zayem nie jestem anonimowa 🙂

Comments are closed.