Czy jest możliwa zmiana sposobu myślenia, ludzi spragnionych wielkich pieniędzy?
Odnoszę wrażenie, że od kilkunastu lat zaczął narastać w przemyśle filmowym mit, iż największe pieniądze można zarobić na brutalnych filmach akcji i twardym porno. Dlatego z takim spokojem – spodziewając się klapy finansowej – kolejne wytwórnie filmowe odmówiły Mel Gibsonowi finansowania jego produkcji. Teraz gdy jego film o prawdzie i miłości: “poznajcie Prawdę, a ona was wyzwoli”. “do końca ich umiłował”… zaczął bić kolejne rekordy wpływów, jest nadzieja, że spragnione pieniędzy Hollywood, zacznie kręcić filmy wyższych lotów moralnych, tak jak to jeszcze w latach 50-tych i 60-tych XXw. bywało.
*No tak*
ale czy te filmy będą miały wartość? Czy będą przemyslane? Przemodlone? Gdzieś czytałem, że “Święte” wzgórze chce kręcić film o Św Pawle… Prawdopodobnie skupią się tylko na podróżach i będzie to taka travel story …
Obym się mylił.
*Happy end*
ja myślałem o prostszych rzeczach, a fundamentalnych dla społeczeństwa… chociażby film o problemach rodzinnych, gdy wszystko zmierza ku przepaści, a jednak człowiek wznosi się ponad przyziemność, zaczyna przebaczać i się przemieniać, by do ostatnich dni trwać w “aż do śmierci”.
Takie prawdziwe zakończenie z Happy end’em, które jest ufnością w nadziei. Za dużo jest tych filmów co mówią, że nadziei nie ma i trzeba się rozwodzić. Za dużo jest tych filmów co mówią, życie jest łatwe, szybkie i przyjemne, wystaczy się tylko znowu “zakochać”.