Najbardziej samotnym człowiekiem jest ten, który widzi wszechogarniające zło, i przestał dostrzegać piękno Boga w każdym otaczającym go człowieku.
Można wszędzie widzieć układy, ale to nie daje siły, tylko odbiera siły.
Można obawiać się o uczciwość wszystkich ludzi, ale trzeba mieć nadzieję, że za to “nasi” są dziewiczo uczciwi.
Jednak powtarzanie jako mantry słów “Nie jestem Panie jak ci ludzie z układów, jestem uczciwy i bez przeszłości” prowadzi do faryzeizmu, zamiast zbliżenia do Boga.
Świętym przydarzały się upadki, słabostki. Współcześni politycy i klasa okołopolityczne uwierzyła we własną nieskazitelną świętość, i w brak własnych wad – jakby chcieli nam powiedzieć, już jesteśmy w Niebie i nie potrzebujemy się doskonalić w drodze do Nieba.
A nam nieustannie doskonalić się potrzeba!