Jedna Pani drugiej Pani wyznawała wczoraj z dumą “Ja też nie byłam Święta…” i nie wnikam jakiej dziedziny życia to dotyczyło, zawodowego czy też osobistego.
Jakoś mocno mnie to wyznanie zabolało, ponieważ uświadomiłem sobie, że współczesny Katolik (uogólniam świadomie), może mówić z dumą o swoim braku świętości. Świętość jest dla niego czymś niedostępnym i niepotrzebnym…
Rozumiem gdy Katolik wyznaje, że chce być Świętym ale mu nie wychodzi, mimo to dalej będzie się starał wzrastać. Natomiast boleśnie odczuwam sytuacje, gdy Katolik z dumą wyznaje własny brak Świętości i uważa, że wszystko jest OK. A przyczyn braku własnej Świętości doszukuje się w winie reszty Świata.
Zostaliśmy powołani do Świętości, mamy prawo upadać, ale jakże moglibyśmy zrezygnować z pragnienia życia w Świętości i dążenia do bycia Świętymi, w prawdziwym znaczeniu tego słowa na płaszczyźnie wiary.
Taki duży, taki mały może Świętym być!
Nieraz słyszałem podobne słowa i wydaje mi się, że trzeba odróżnić ścisłe, słownikowe, poprawne teologicznie znaczenie słowa “święty” od jego potocznego użycia, w którym utożsamia się świętość z bezgrzesznością. W tym drugim przypadku ktoś, kto mówi “nie jestem święty”, na ogół ma na myśli po prostu, że “nie jest doskonały”, daje więc wyraz przekonaniu o własnej niedoskonałości – o tym, że jest tylko człowiekiem. Nie sądzę, by były to słowa wypowiadane z dumą. Ja w każdym razie nie słyszałem jeszcze, by osoba wierząca (choćby powierzchownie) była dumna z tego, że nie kocha Boga i bliźnich. A przecież świętość to tylko inne imię miłości. Słowa “nie jestem święty” bywają też pewnym skrótem myślowym, w którym mówiący odżegnuje się od hipokryzji: “Nie jestem święty (czytaj: “nie uważam się ani nie staram się uchodzić za wcielenie doskonałości”). W tym przypadku odcień dumy – nie wdając się w jego ocenę – jest zrozumiały.
*…ale…*
…spotkałem się też z tym sformułowaniem jako wyrazem osobliwej solidarności z kimś, kto opowiada o swoich grzechach. Mi też zdarzało się użyć tego sformułowania w rozmowach z ludźmi, którzy są w pewnej odległości od Kościoła, albo przynajmniej od posłuszeństwa Kościołowi, np.:
– Ja nie rozumiem, co Kościół ma do seksu przedmałżeńskiego!
– Słuchaj, ja też święty nie byłem, ale…
Czy to jednak dobra solidarność? Niekoniecznie. Taka postawa może prowadzić do tego, że nie będę stał twardo na stanowisku Prawdy i Dobra…
Sprawa jednak pozostaje otwarta.
*jasne*
Takie słowa można interpretować różnie, w zależności od intencji osoby, która się nimi posługuje. Podobnie jak powiedzenie “lepsze jest wrogiem dobrego”, które dla jednych oznacza, że nie należy przesadzać z pefrekcjonizmem, a dla innych, że dążenie do ideału jest motorem postępu 🙂
*napisałem*
“uogólniam świadomie” dlatego, że zaintrygował mnie pewien sposób patrzenia na świętość życia.
Zastanawiam się tylko czy tak samo myślimy o świętości, bo jakoś mam wrażenie, że mówimy o różnych sprawach używając tego samego słowa.
Osobiście znam wiele osób, które odeszły od Boga, ponieważ nie chcą być osobami ograniczonymi czyli Świętymi, i nie mnie sądzić czy te osoby są nadal wierzące czy nie. Mogę Ci “pozazdrościć” Leszku takich prawdziwie wierzących znajomych.
*heh*
Always look on the bright side of life, że zacytuję klasyków 😉
*zabrzmiało*
jak “dialog” o.Bartosia i o.Zięby w Dzienniku.
*bartoś vs zięba?*
O, to ciekawe! Jaki dialog Bartosia i Zięby? Czy to jest gdzieś dostępne w sieci?
*w sieci nie wiem*
Dziennik z zeszłego piątku, a dialog jak napisałem był “dialogiem” 😀