Historia, obecność i spór!

Na gorąco po meczu dopadło mnie skojarzenie historyczne. Zobaczyłem padające bramki niczym film o historii Polski.

Początek meczu wszędzie czerwoni, przez jakieś 30-ci lat (minut) nieliczni biali walczyli z czerwonymi, jedynie Częstochowa się broniła bramkarzem. W końcu jeden przeskoczył przez płot linii bramkowej wzorem elektryka zasiadającego na widowni wiedeńskiego stadionu. Teraz nastąpiła zmiana wydarzeń, czerwoni zaczęli tracić wpływy, biali po kolejnej historycznej przerwie rozpoczęli budowę futbolowej potęgi. Niestety pojawił się pewien sędzia wzorem prawnika zasiadającego na widowni wiedeńskiego stadionu, który postanowił historię elektryka przemielić no i efekt znamy…

I tak się zastanawiam dwa razy prawnik był na meczu, i dwa razy skończyła się nasza futbolowa przygoda: raz w Niemczech z Niemcami, a raz w Austrii z Austryjakami.

Jeden prezydent przyniósł nam wynik 1:0, drugi dał gola przeciwnikom na 1:1 i pożegnaliśmy się z Wiedniem.

PS
Panowie politycy nie chodźcie na te stadiony, bo więcej z tego kibicowskiego bólu niż korzyści wyborczych!
Napis “Polska” pokazuje się całemu stadionowi, a nie sobie samemu!!!