Mam takie przekonanie wyniesione z obserwacji życia politycznego w Polsce, że zarówno komentarze polityków jak i dziennikarzy politycznych wynikają z jednej myśli “Nie lubię Cię”.
I tak jednego dnia ktoś mówi, że będzie kandydował na jakieś stanowisko i w tej samej chwili rozpoczyna się nagonka “Nie lubię Cię” czyli on jest nieudacznikiem, nieukiem i leniem bo kandyduje z wygodnictwa.
I tak drugiego dnia ktoś mówi, że nie będzie kandydował na jakieś stanowisko i w tej samej chwili rozpoczyna się nagonka “Nie lubię Cię” czyli on jest nieudacznikiem, nieukiem i leniem bo nie kandyduje z wygodnictwa.
Jednym zdaniem “Nie lubię Cię” to jedyny powód jaki wpływa na kształtowanie prawie całego życia politycznego, co w połączeniu z decyzją wyborców “Głosuję przeciw partii XYZ, a nie za jakąś określoną partią” nie wróży Polsce świetlanej przyszłości.
Większość Polaków przekonuje nas w badaniach opinii publicznej, że jest katolikami głoszącymi przykazanie miłości, a zarazem jedyną siłą sprawczą ich działania jest zdanie “Nie lubię Cię!”.
PS
“Nie lubię Cię!” weszło nawet na grunt religijny. Oto na przykład “nasz ksiądz” na pewno nie był agentem, ale ten “nie-nasz ksiądz” o którym mówi się “Nie lubię Cię!” na pewno tym agentem był, a jeśli nie ma dowodów na tą jego agenturalność, to jest to najlepszy dowód, że agentem był, bo tylko agentom zniszczono teczki…
Ręce opadają…
Wyjątkowo trafne spostrzeżenie. Żółć się z telewizora aż wylewa, a że gadające głowy plotą przy tym takie androny i ośmieszają się do reszty…
Postawy pozytywne to chyba faktycznie na palcach można policzyć. Jednej ręki.