To naturalne, że człowiek woli “gruszki na wierzbie” od stąpania po ziemi.
To naturalne, że człowiek woli obietnice bez pokrycia od twardych słów o pracy.
Ale czy to naturalne, że Katolik woli negatywnie kreowaną przyszłość rozliczeń od pogodnej nadziei miłosierdzia?
Gdzie jest prawdziwa droga Dobrej Nowiny, gdzie?
PS
Nie mam przekonania, aby RM prowadziło ku plażom nadziei, doprawdy nie mam takiego przekonania i już 🙂