Muzyka sakralna w sali koncertowej, nie przekonuje mnie. Odczuwam podczas takiego wykonania: niedosyt, brak skupienia i jakieś zagubienie treści. Z jednej strony bardzo ważny tekst, z drugiej strony bardzo rozluźniona atmosfera wykonawców.
Marzyciel ze mnie — cóż, a może to przemawia troska o przekazanie – słuchaczowi – tego co mi w Duszy gra…
Marzyciel ze mnie… albo “naiwniak” jakiś…
Czyżby miał nastąpić koniec marzyciela, pozostać “kasa”… bo tak będzie ładniej, prościej i sympatyczniej…
Niedziela “Gaudete” — niedziela radości…, czy wolno się tą radością nie dzielić. Hm, czy ja w ogóle potrafię być człowiekiem radości???…
Czy chrześcijanin może rzeczywiście nie być człowiekiem radości? Czy Dobra Nowina nie przepełnia go radością?
Kim jestem, kim jest człowiek, zagadka nieodgadniona…