Jak to jest z ucieczką?

Od tygodnia rozważam myśli zawarte w twórczym pytaniu Pana Chlipa — ucieczka?. Jak to jest z tą ucieczką? Jak to jest być wyciszonym i stać z boku? W jaki sposób wreszcie zacząć wykonywać te rozsądne czynności: nie ratować świata, gdy ten tego nie chce. przekonać samego siebie, że kiepskości dookoła nie należy ruszać — że to ich święte prawo: “być byle jakim”.
W takiej chwili natrafiam na krótki opis kilku chwil z życia zamordowanego bestialsko śp.ks.Jerzego Popiełuszki. Co więcej artykuł ten w pierwszą rocznicę Nie ukazał się: został w całości skonfiskowany przez cenzurę(sic!). Ks.Adam Boniecki w “Tygodniku Powszechnym” opisuje: Wszyscy wiedzą dziś o Mszach za Ojczyznę, o kazaniach, o tłumach. Czy zdarzyło się, że ktoś samymi kazaniami zgromadził pod amboną i przy ołtarzu tysiące robotników? On się nimi naprawdę opiekował. Bywało, przychodził do Komitetu Prymasowskiego i z pamięci wymieniał nazwiska, adresy, potrzeby. Znał ich. Troszczył się o nich. Znał ich i kochał. I oni go znali, kochali i troszczyli się o niego. Kiedy opowiadał o Mszach, niemal nie mówił o tłumach. Mówił o nawróceniach, powrotach do Pana Boga. Spowiadał, chodził do chorych, błogosławił małżeństwa, chrzcił. Powiedział mi, że jest szczęśliwy, że przeżywa prawdziwe kapłańskie szczęście. Ale zawsze kapłańskie szczęście to jednocześnie umęczenie, to jednocześnie bycie nieustannie dla innych. W jego pokoju, w którym panował nieład, w którym gospodarzyli goście, dwie rzeczy rzucały się w oczy: to, że gospodarz nie ma czasu tu mieszkać i to, że ma wielu przyjaciół. O tym ostatnim świadczyły niezliczone podarunki: hafty, rzeźby, obrazki, emblematy, bibeloty, świętości, piękne i kiczowate, zapełniające wszystkie wolne miejsca. Opowiadano mi, że prawie nie jadł. Nie miał czasu, by przychodzić na wspólne posiłki księży; może nie czuł głodu. Ale to jeszcze nie wszystko. Wiedział, że to, co robi, że to, co mówi, może go drogo kosztować […] Miał wiele okazji do wycofania się: mało tego, byli tacy, którzy w imię różnych dobrych racji oczekiwali, że zrezygnuje. Powiedział mi: “To byłaby zdrada tych wszystkich ludzi. Nie mogę sam zrezygnować”.

Chciałbym umieć, jako świecki pójść tą drogą. Drogą śp.ks.Jerzego — BYĆ dla każdego człowieka na miarę ludzkich, ograniczonych możliwości…