Najwyższy kunszt artystyczny, polega na umiejętności oceny momentu, w którym należy zejść ze sceny. Każda publiczność ma swój własny rytm odczuwania, podobnie jak każda sala koncertowa ma swoją akustykę.
Prawdziwy artysta nie zejdzie ze sceny za wcześnie, ponieważ mógłby przerwać tą delikatną ciszę, w której słuchacze jeszcze trwają w muzyce, choć jej już nie ma. Zarazem nie zejdzie ze sceny za późno, ponieważ wie, iż samouwielbienie nie wymusi dodatkowych oklasków. Co więcej przedłużając tę chwilę, mógłby zejść w momencie, gdy publiczność będzie już opuszczać swoje miejsca.
Ciekawe jak to jest w życiu, czy także tutaj obowiązują podobne zasady… Kiedy człowiek powinien zejść ze sceny i pójść za kulisy, tak aby z jednej strony publiczność odczuwała głód muzyki, a zarazem nie była nią znudzona?
Ja nie wiem, a Ty? Może mi doradzisz… Coraz mocniej odczuwam, chęć do zejścia ze sceny i spokojnego życia za kulisami 🙂
Tylko czy życie za kulisami, bez dzielenia się sztuką i muzyką, jest w ogóle życiem dla artysty?
Bycie “artystą” (cokolwiek to znaczy) z definicji obejmuje jakiś kontakt z widownią. Porzucenie jakiejkolwiek myśli o widowni – tej obecnej tu i teraz lub tej przewidywanej, przyszłej – to porzucenie misji “artysty”
*Krzychu dziękuję!!!*
Tak właśnie tego słowa “Misja”, zabrakło w tym co napisałem…
“Artysta” bez misji, dzielenia się muzyką i sztuką, jak i bez kontaktu z widownią nie jest już artystą…
Artysta to chyba także “zawód” powołaniowy, muszę na powrót przeczytać “List JPII do artystów”!!
no i można zawsze po sobie płytę z niebagatelną poligrafią pozostawić.. <eg />
Tylko po co? Marnośc nad marnościami =)
*Do końca*
ich umiłował, dlatego :-)))
Płyty, nagrania, albumy, ordery etc., “te skarby mieczowi spustoszą złodzieje, pieśń ujdzie cało” (A.Mickiewicz – Konrad Wallenrod)
*Mickiewicz*
wielkim poetą był =)
*niektórzy nasi politycy…*
…też czasem nie wiedzą, kiedy ze sceny zejść….. 🙁 Ale TY na szczęście jesteś nie politykiem, tylko Artystą, i to niezłym. I Bogu Dzięki! Alleluja! 🙂