Dwa rodzaje wspólnot

Ludzie potrafią stworzyć dwa rodzaje wspólnot, grup, zespołów, stowarzyszeń:

1) takie co rozwijają
i
2) takie co zwijają

Te pierwsze uczą – z MIŁOŚCI do człowieka – wymagania od siebie nawzajem (jeden od drugiego) i odpowiedzialności za drugiego kimkolwiek by był w tej wspólnocie, przez co prowadzą do wzrostu (dorastanie i doroślenie) i rozwijają: towarzysko, etycznie, moralnie i religijnie.

Te drugie uczą poklepywania po ramieniu i olewania spraw wszelkich, wszyscy są cool i super, nikt nie ma problemów, ludzie grają przed innymi szczęśliwych – przez co cofają się w rozwoju (dziecinnienie) i zwijają: towarzysko, etycznie, moralnie i religijnie.

Przyjaźnie i koleżeństwo z tych pierwszych trwają po rozstaniu, przez długie lata, aż do śmierci… pomimo odległości, różnych przelotnych ochłodzeń i niedomówień. Ponieważ te wspólnoty nauczyły dostrzegania wartości i głębi, w każdym człowieku (Podmiot) niezależnie od płci, wyznania, sposobu bycia i choroby, nawet w tym z porażeniem mózgowym.

Przyjaźnie i koleżeństwo w tych drugich umierają już w trwaniu (nie ma więc czasu po), bo drugi człowiek jawi się w nich jako przedmiot, a nie PODMIOT. Można w nich o każdym członku wspólnoty powiedzieć, wszystko i wszędzie bo jakoś to potem będzie… Nie ma znaczenia czy kogoś to zrani… bo zwijanie “rozwija” (sic!) umiejętność grania przed innymi kogoś innego, i trzy cechy: egoizm, pychę i źle pojętą pewność siebie.

12 thoughts on “Dwa rodzaje wspólnot

  1. *WYZNANIA*

    “Pozwoliłeś mi zrozumieć, że należy krytykować nie tych, co wierzą Twemu Pismu Świętemu, które u prawie wszystkich narodów utwierdziłeś w tak wielkiej powadze, lecz tych, co mu nie wierzą.”

  2. *Dziecko*

    śmiem twierdzić… (a nie wymyśliłam tego sama, inni mi powiedzieli…) że… odkrycie w sobie Dziecka… na nowo.. po latach… i umiejętność cieszenia się jak dziecko… to Dar….
    po prostu…
    a że dzieci bywają nieznośne… cóż…
    przepraszam…
    🙁

  3. *odkrycie dziecka w sobie*

    jest darem o ile za tym idzie prostota serca, czystość słowa, zaufanie Bogu Ojcu i rozwój duchowości.

    Natomiast dziecinnienie jest chorobą, która niszczy wnętrze człowieka, bo zamiast wymagać od siebie, ów człowiek zaczyna wymagać od innych… bez zaufania Bogu i rezygnując z duchowości.

  4. *dziecko.. c.d.*

    no wiem.. zbyt dobrze… się zdążyłam zorientować.. już dawno..
    i co teraz?
    co mogę prócz modlitwy i czekania?
    coś jeszcze??
    ja bardzo chcę szybko wydorośleć=zmądrzeć = szanować ludzi = dawać też a nie tylko brać = nie być idiotką = nie gadać byle co i byle komu….

    ale… nigdy, nigdy.. nie miałam intencji, by traktować ludzi przedmiotowo…
    choć tak czasem na to wygląda..
    dlatego przykro.. to boli…
    ale chwała Bogu, że boli.. tego właśnie mi widać teraz potrzeba…

    dziękuję….

  5. *…*

    tak mi się wydaje….
    ….. Zwijanie to cofanie się, bez chęci, bez jakichkolwiek oznak na lepsze jutro.
    To straszne, bbo takich “sztucznych” ludzi jest coraz więcej. A może zawsze byli, tylko teraz to wyraźnie dostrzegam????
    Brak pomysłu na “koło ratunkowe” dla tych osób.
    Przerażające

  6. *Koło ratunkowe??*

    Nie jesteśmy w stanie ratować innych… a niekiedy nie potrafimy nawet siebie wyratować z opresji… a potem pragniemy, zeby czas się zatrzymał…

    Ale mi to pesymistycznie wyszło :>

  7. *Wolna wola*

    Najlepsze Koło ratunkowe – bezinstresowna miłość Jezusa Chrystusa – pozostanie bezużyteczne, o ile człowiek tonący nie dopuści do swojej świadomości myśli, iż tonie. Dopóty Człowiek tonie, dopóki nie otworzy się na Łaskę Bożą i nie zacznie z tą Łaską Bożą współdziałać.

    My nie mamy, nie posiadamy “Koła ratunkowego”, natomiast wiemy gdzie ono jest, i znamy kierunek, w którym należy podążać “Jezu ufam Tobie!”.

    Zastanawiające, moment największej odwagi u człowieka tonącego, to chwila gdy szamocąc się w wodzie, musi zaufać, że większą siłę od otaczającej go wody, ma koło ratunkowe, które wydaje się czymś ciężkim (okrętowe są takie ciężkie, nie dmuchane) i obcym naturze wody i człowieka.

    Tak, do wiary potrzeba odwagi i wyciągnięcia ręki ze słowami “Bądź wola Twoja”! Stąd powiedzienie “Do odważnych świat należy”, brzmiące w Ewangelii słowami “Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” (Mt 5,6) :-)))

  8. *pilna i trudna sprawa…*

    bardzo proszę w imieniu pewnego księdza z krakowa o modlitwę… on bardzo cierpi i bardzo potrzebuje…
    i ja się modlę i proszę też innych…
    i wierzę, że będzie Dobrze…

  9. Ja wierzę w przyjaźń i piękno, które się w tym kryje. Ale i do przyjaźni trzeba być świadomym i mądrym – nie koniecznie intelektualnie, trzeba być mądrym emocjonalnie. I Jarku – ludzie grają i mówią z uśmiechem na ustach, że jest cool, choć tak naprawdę w ich sercach w cale nie jest cool. I wiesz dlaczego? Mnie się wydaje, że nikt nie chciałby opowiadać jak jest mu źle przed ludźmi, którzy tego nie zrozumieją – a zruzumieć mogą tylko naprawdę dobrzy znajomi, przy których i śmiech i łzy są prawdziwe, niepohamowane i “wspólne”.
    A morał?
    Koło się zamyka, bo jeśli przebywasz w towarzystwie, które nie potrafi zrozumieć i zawsze jest cool to właśnie towarzystwo, użyję Twojego sformułowania, zwijane. I nie należy od takich ludzi uciekać, tak do końca – bo na zasadzie kontrastu uczysz się, że nawet milczenie w dobrym towarzystwie jest większym przeżyciem niż opowieści o niczym w towarzystwie cool. Pozdrawiam

  10. *odpowiedzialność a palarnia :-)*

    Każde towarzystwo: 1) rozwijane czy 2) zwijane, tworzę właśnie ja – swoją obecnością, aktywnością albo biernością.

    Przebywać należy w każdym towarzystwie, natomiast gdy atmosfera cool zaczyna być obca, wtedy każdy ma prawo wyboru…

    Nigdy człowiek dorosły, nie może tłumaczyć stanięcia w rozwoju i zatrzymania się we wzroście innymi ludźmi -> to w moich rękach i moim działaniu jest moja przyszłość, przyszłość mojej rodziny etc.

    Przypomina mi to sytuację palarnii. Jeżeli nie lubię palić, to nie muszę wchodzić do palarnii aby się o tym przekonać. Co więcej, poprzez siedzenie w palarnii nie wzrasta we mnie przekonanie o nielubieniu palenia… Co najwyżej zaczynam tolerować zapach papierosów i staję się biernym palaczem, czyli osobą bardziej narażoną na trujące substancje z papierosów, niż osoby palące…

  11. *dziękuję…*


    czasem niektórzy palą na przystanku… choć niby nie wolno..
    a ja muszę jeździć autobusem, bo na auto mnie nie stać…
    ale spoko…
    staję zawsze od zawietrznej…

    będzie Dobrze…

Comments are closed.