Wiara, to nie jest sprawa prywatna!

Wiara, to nie jest sprawa prywatna!

(o.Jacek Salij OP)

Mam takie wrażenie, że współcześnie zagubiliśmy w imię “świętego spokoju”, rozróżnienie postawy nawracania i dawania świadectwa życiem. Poprawność polityczna – postkomunistyczna, przeszła na dziedzinę religijną. Nikomu z współwierzących nie wypada zwrócić uwagi, bo to byłoby narzucanie… i tak za chwilę idzie on na zatracenie. A przecież są w Ewangelii słowa mówiące, jeżeli widzisz, że ktoś się zagubił, to idź i porozmawiaj z nim, potem pójdźcie we dwójkę, a na koniec donieście kościołowi. Pojawiła się za to, postawa piętnowania – “prawdziwego” katolicyzmu, “jesteś zły i my to widzimy, nie masz szansy na poprawę”.

Poprawność polityczna dotyczy także ukazywania światu światła Dobrej Nowiny… Coraz częstsze jest przekonanie, że nie będę nikogo kłuł w oczy znakiem krzyża, szkaplerzem i zewnętrznymi formami wiary, bo to byłoby nawracanie. I tak poszukujący, ludzie niewierzący, jak i zagubieni w wierze, przechodzą obok katolików zamkniętych w prywatnej wierze. Widzą, że katolicy jedynie spotykają się w budynku Kościoła. Natomiast na co dzień są niczym groby pobielane… I tu nie chodzi o głośne gadanie o wierze, wykrzyczenie świadectwa do mikrofonu, lecz o czyste, prawdziwie godne i katolickie życie. Tak, aby było w nas widać odblask Ewangelii i realizację słów Dekalogu.

Jakże często można usłyszeć “Chodzę do Kościoła i komunii, nie jestem taki jak one(-i), którzy wierzą, chodzą do Kościoła, a do komunii nie przystępują.” Tutaj pojawia się pytanie, skoro ich znasz, to dlaczego nie tworzysz z nimi komunii, dlaczego nie mówisz im czym jest pełne przeżywanie Eucharystii, tylko trzymasz tą tajemnicę w ukryciu dla siebie. Nie ma prawdziwej Komunii, bez komunii wiernych kościoła – wspólnoty. Może to Ty, masz jako pierwszy wyciągnąć do nich dłoń i porozmawiać, o pięknie życia i sprawach najprostszych. Dopiero po wspólnotowym “Łamaniu chleba”, będzie można w nas dostrzec uczniów Chrystusa (Łk 24,30-31,35).

Największy sukces komunizmu, to stworzenie przekonania, że wiara jest sprawa prywatną, a Kościół nie jest wspólnotą, lecz instytucją.

Pewien student, przyjął chrzest na Mszy św. studenckiej. Po tej radosnej dla niego i Kościoła chwili, odbywało się spotkanie w Duszpasterstwie Akademickim. Studenci podali mu mikrofon, mówiąc “co chcesz nam powiedzieć w tym dniu”. A on odpowiedział “zdumiewam się widząc tutaj tych wszystkich moich znajomych, koleżanki i kolegów ze studiów, bo żyliście i zachowywaliście się przez całe studia tak, jakbyście byli niewierzącymi”.

Daj Boże, abyśmy nie musieli kiedyś usłyszeć tak gorzkich słów. Daj Boże, aby nikt przez nas nie utracił wiary, lecz mógł dostrzec w nas ziarna Dobrej Nowiny. To zadanie zarówno dla świeckich, jak i dla kapłanów, i osób żyjących w zakonach. Każdy z nas, będzie na koniec życia rozliczony z tego: ile osób utraciło przez nas wiarę, stało się letnimi, a ile osób odnalazło Jezusa.

Wiara, to nie jest sprawa prywatna!

Potrzeba odwagi, aby nie stawiać pod korcem światła swej wiary. Potrzeba wreszcie, aby w sercach ludzi wierzących zagościło to pragnienie świętości, które kształtuje nie tylko prywatne życie, ale wpływa na kształt całych społeczności.