Marzyciel to ma-życie!

Tym którzy uważają, że nie warto!
Siedzę sobie tak przy stole i marzę. Nie! Nie marznę lecz Marzę. Zawsze przydarza mi się to w chwilach o dziejowym znaczeniu. Wtedy marzy mi się “Snickers” w nowym, urodzinowym opakowaniu. Lecz dzisiaj chwila szczególna, bo oto 75 lat stuknęło naszej Akademii i trzeba to jakoś rozmarzyć. Ponieważ przy każdym jubileuszu organizuje się wiele uroczystości, konferencji i podsumowań, zamarzyłem sobie spojrzeć marzycielsko w przyszłość naszej uczelni. Przyszłość pełną optymizmu, o ile społeczności akademickiej uda się spełnić kilka warunków:

  1. zaprzestaniemy się obawiać zmian,
  2. zaczniemy sobie nawzajem ufać,
  3. zrozumiemy, że to jest nasza Akademia (Twoja i moja).

Miałem możliwość wylania wielu krytycznych słów na papier w poprzednich numerach “Mówmy w C-dur“. Słowa te były przede wszystkim wyrazem troski o uczelnię. Pisałem o konieczności dokonania zmian w sposobie kształcenia. Późniejsze rozmowy upewniły mnie w przekonaniu, że dla wielu zmiana to odwołanie rektora i szukanie kozła ofiarnego. A przecież nie oto chodzi. Nie oszukujmy się, największym problemem jest zmiana naszej mentalności. Konieczne jest pozbycie się obaw co do wprowadzenia zmian w programie studiów i w sposobie kształcenia.

Coraz więcej studentów wyjeżdża na kursy i konkursy zagraniczne, uczestniczy w pracach orkiestr młodzieżowych i innych spotkaniach muzycznych. Powrót z tych imprez z całą ostrością ukazuje słabości nauczania w naszej uczelni. Społeczność akademicka boi się o tym mówić, ale najzdolniejsi studenci cały czas zastanawiają się jak stąd uciec (kończąc wcześniej studia albo biorąc urlop dziekański etc.). Nieprawdziwym jest przekonanie, że tego stanu rzeczy nie można zmienić.

Na początek zacznijmy od małych rzeczy. Na przykład zaprzestańmy palić papierosy w budynkach, salach, sekretariatach itp., gdzie nie ma wentylacji ani klimatyzacji. Wszak na dziedzińcu papierosek też dobrze smakuje. Serio mówiąc – zmiany muszą być konkretne a nie jak dotychczas pozorowane (np. studia orkiestrowe, zespoły kameralne etc.).

Moim zdaniem powinna zostać powołana komisja senacka d/s opracowania nowego programu studiów zgodnego z programami uczelni europejskich. Podstawą tej reorganizacji musi być zmiana nastawienia w pojmowaniu przedmiotu głównego. Obecny system wymagający zakończenia każdego semestru egzaminem komisyjnym, uniemożliwia jakąkolwiek przemyślaną pracę nad rozwojem techniki i osobowości artystycznej. Uważam, że egzamin z przedmiotu głównego powinien wieńczyć całoroczną (rozsądnie zaplanowaną) pracę pedagoga i studenta, tak jak ma to miejsce w innych uczelniach muzycznych Europy.

Podstawą tego systemu jest zaufanie, że student przychodzi na studia dla samego siebie, ponieważ chce studiować. Gra w orkiestrze, ponieważ chce (tzn. wie ile koncertów musi zagrać w ciągu studiów), chce dyrygować chórem etc. Obecnie nie do przyjęcia jest młody człowiek, który wie czego chce. Po prostu takich ludzi społeczność akademicka nie potrafi zaakceptować.

Istnieje niebezpieczeństwo niepowodzenia tych zmian, ale najpierw trzeba podjąć jakąś próbę. Chyba mało kto wierzył w budowę nowego budynku, a jednak beton się leje. Naszą uczelnię stać na wprowadzenie nowego sposobu kształcenia. Będzie to możliwe jednak dopiero wtedy gdy uwierzymy, że jest to nasza Akademia. Nasz Dom, w którym należy czasami posprzątać aby zobaczyć, że jest naszym domem.

Ja wierzę, że warto podjąć ten trud. A Ty?

PS. Kończę póki nie zaprzestałem zamarzania.

Jarosław Szczepanek
dla ” Mówmy w C-dur ” AD 1995 nr 4