Bardzo lubię drapać się za uchem…

Bardzo lubię drapać się za uchem… robię to w najbardziej nieprzewidywalnych chwilach… na przykład zakładam okulary i już się tam drapię za uchem…

Próbowałem się leczyć, nakupiłem więc plastrów i miodu. Plastry na te uszy, co by drapiący palec ślizgał się po plastrze i nie ranił ucha. Natomiast miodem chciałem rany zalać, jednak miód jakiś taki scukrzony był czy skrystalizowany, no i nie chciał się lać…

Hm, nie ma rady i poszedłem do barku rodziców, był miód płynny pisało “pitny” to i go napocząłem, potem stwierdziłem, że jednak bardziej mnie boli gardło od tych uszu…

Kiedy po kilku godzinach obudziłem się, z wrażenia sięgnąłem lewą ręką do prawego ucha i znowu zacząłem się drapać, ale ucha już tam nie było… chyba za dużo się tym razem wirtualnie wypiło…

Praca nocą

Wczoraj-dzisiaj pracowałem do 5:30 rysując żelbet… i tak sobie myślę, że praca jest czasem trudnym błogosławieństwem…

Zarazem jest to czas niesamowitej głębi myśli, jakby osłabienie ciała ożywiało duszę i serce…