Pragnienie tego, co nieskończone

Czy miłości musi towarzyszyć cierpienie? Pewien polski filozof napisał, że cierpienie to zraniona miłość. Dodał też, że im bardziej ktoś kocha, tym bardziej jest ranliwy. Wynikałoby z tego, że ten, kto nie kocha, może być wolny od cierpienia…

Gdy tylko ktoś zaczyna kochać, staje się kruchy, podatny na okaleczenie. Dlatego właśnie Jezus to Osoba, która może być najboleśniej zraniona – bo On kochał najpełniej.

Każde dziecko już w momencie narodzin zostaje siłą rzeczy zranione przez matkę. Od chwili poczęcia między nim i matką istnieje całkowita jedność. Potem jednak przychodzi moment zerwania – dziecko opuszcza łono matki i tak pojawia się pierwotny lęk. Dziecko odnajduje zerwaną jedność w ramionach rodziców, ale odtąd w jego życiu miłość i lęk bezustannie się przeplatają.

W samym centrum wszechrzeczy znajduje się jedność. Dlatego właśnie psychologowie głoszą, że wciąż poszukujemy miłości, którą utraciliśmy. Istnieje bezustanny lęk i ból, nieskończone poszukiwanie utraconej miłości, którą jednak odzyskamy. Zdumiewającą cechą ludzkich istot jest pragnienie tego, co nieskończone. Bardzo się pod tym względem różnimy od krów, które od wielu tysięcy lat niezmiennie żują trawę i dają mleko. […]

Serce z kamienia to serce zamknięte. Pozornie jest wolne od cierpienia – lecz cierpi na zamknięcie. Serce z ciała natomiast pozwala, abyś ty wszedł do mego serca, a ja bym przeniknął do twojego. Św.Tomasz z Akwinu odkrywa coś bardzo ważnego, kiedy mówi o uczuciu miłości. Według niego uczucie miłości to mutua adhaesio, czyli “wzajemne przylgnięcie” – zdolność do tego, by żyć w drugim i by drugi żył we mnie. Warunkiem tej zdolności jest otwarcie, a otwarcie oznacza podatność na zranienie.

Jean Vanier – Kochać aż do końca – Skandal umywania nóg
s. 93-95

PM 5.3 Czy modlitwa za zmarłych świadczy o głębi wiary?

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
5.3 Modlitwa za bliźnich

Z ogólnym upadkiem życia religijnego ostatnich wieków praktyka modlitwy za umarłych bardzo poszła w zapomnienie. Jeszcze wśród ludu stary obyczaj się zachował i modlitwa za umarłych, szczególnie za rodziców, ofiarowywanie mszy świętej za spokój ich duszy jest ogólnie praktykowane. Stokroć gorzej jest u nas wśród warstw wykształconych, nawet w środowiskach szczerze katolickich: o zmarłych mało kto tam myśli i po pogrzebie, nieraz bardzo paradnym i pełnym wieńców, idą w zupełną niepamięć. […]

Kto chętnie i gorliwie modli się za innych, ten będzie umiał i zgodnie żyć z bliźnimi, i służyć im, i znosić ich przywary.

Zdumiewa bliskość Bożego Narodzenia, męczeńskiej śmierci św.Szczepana i męczeństwa młodzianków. Jak blisko jest od Narodzin do Śmieci…

Bardzo lubię modlić się za zmarłych, poznawać życiorysy męczenników i świętych – ich zmagania duchowe. Może jest w tym nadzieja, skoro oni mogli, to i ja powinienem próbować wzrastać ku świętości. Może jest w tym poszukiwanie odpowiedzi, gdzie zmarli teraz przebywają, i czy moja modlitwa może im jeszcze pomóc.

Tak często dzisiaj słyszę od znajomych “piekło i czyściec są puste, bo Bóg jest Miłosierny, więc nie ma potrzeby modlitwy za zmarłych”. Przypomina mi się wtedy opis wizji piekła z Fatimy. Dlaczego współczesny człowiek tak łatwo, rezygnuje z modlitwy za zmarłych? Czyżby nie chciał, aby i za niego modlono się po śmierci?

A może dlatego, tak trudno jest nam modlić się za zmarłych, bo nic już ziemskiego z tego nie mamy?

Każda dusza to inny świat

Czy siostry czują lęk, kiedy idziecie między ludzi i nie wiecie, co was spotka?

– Zdarza się, że nas czymś obrzucą, oplują. Pobiją nawet. Siostrę Judytę kiedyś pewien chłopak pobił, ale potem ją przeprosił. Ostatnio mnie jakaś pani zdzieliła pod rondem gałęzią i obsypała straszliwymi wyzwiskami. Pomodliłam się za nią, bo musi być w niej jakiś straszny ból, który sprawia, że zrodziła się w niej taka agresja. Ojciec Andrzej Madej mówi, że nawet kiedy satanista wzywa szatana, to w tym jego krzyku jest wołanie o miłość. Ciągle trzeba próbować zrozumieć ten ból i krzyk człowieka.

Więc kiedy ta pani zdzieliła mnie gałęzią, była to dla mnie jeszcze jedna okazja, aby sprawdzić, czy żyję Ewangelią. Jednak takich przykrych spotkań jest w sumie niewiele. W większości przypadków kontakt ze światem przynosi radość. Kiedy ludzie widzą na twarzach uśmiech, kiedy widzą, że człowiek cieszy się swoim powołaniem, zaczynają się interesować. Na przykład w pociągu – ludzie chętnie słuchają o Jezusie i przyjmują Koronkę. Są i tacy, którzy zakrywają twarz gazetą i nie chcą wdawać się w rozmowę. Nieraz czytają tę samą stronę przez całą podróż, byle nie spotkać się wzrokiem, ale czasem zdarza się, że na koniec, wychodząc z przedziału, proszą o modlitwę.

Jan Grzegorczyk – Każda dusza to inny świat
s.185