PM 13.2 Trzy drogowskazy Kontemplacji

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
13.2 Kontemplacja

I tu, jak wszędzie, należy się kierować z jednej strony tradycyjną nauką Kościoła, a z drugiej roztropnością, która z właściwym sobie umiarem winna poznać, kiedy dusza już może przejść od rozmyślania do kontemplacji. Dla kierowników dusz posiadanie odnośnych wiadomości i nie mniej koniecznej od nich roztropności, jest sprawą ogromnej doniosłości. Kto wie, czy nie jest to pierwsze i najważniejsze zagadnienie, z którym winni się oni dobrze zapoznać, jeśli chcą naprawdę w duchu nadprzyrodzonym prowadzić dusze do Boga.

Otóż zarówno im, jak i duszom praktykującym stale modlitwę myślną, ogromną usługę oddaje tu prosta i jasna doktryna św. Jana od Krzyża. […]

Św. Jan zaczyna od tego, że bardzo jasno i wyraźnie ostrzega zarówno przed zbyt pochopnym opuszczaniem rozmyślania, nim przyjdzie na to właściwa chwila, jak i przed upieraniem się przy nim wtedy, kiedy już czas jest, aby przejść do kontemplacji. […]

Po tym wstępie wymienia św. Jan po kolei owe trzy znaki, po których można poznać, czy naprawdę ten moment w życiu duchowym przyszedł.

Pierwszym z nich jest sam fakt, że dla osoby, która dotąd regularnie uprawia rozmyślanie, z czasem staje się ono coraz bardziej uciążliwe, a nawet czymś ponad siły. […]

Drugim znakiem jest brak pociągu do rzeczy doczesnych, które gdy do nich przylgnąć, stają się wielką przeszkodą w modlitwie myślnej. […]

Nie wystarczy – pisze św. Doktor Karmelu – spostrzec w sobie dwa te pierwsze znaki, jeśli brak jeszcze trzeciego. Bo choćby się zauważyło, że niepodobna rozpamiętywać i myśleć o rzeczach Bożych przy równoczesnym braku przyjemności w myśleniu o czymś innym, mogłoby to pochodzić z melancholii lub innego chorobliwego usposobienia, wynikającego z mózgu czy z serca. Zwykło ono powodować pewne ukojenie i zawieszenie czynności zmysłowych i sprawiać, że się o niczym nie myśli i niczego nie pragnie ani że się nie znajduje przyjemności w myśleniu o czymkolwiek, a tylko w pozostawaniu w miłym odrętwieniu. Przeciwko temu posiadać się powinno znak trzeci, to jest świadomość i miłosne napięcie uwagi, dające duszy spokój, jakeśmy to wyżej powiedzieli.

Temu trzeciemu znakowi św. Jan najwięcej miejsca poświęca, bo on jest tu decydujący; nie tylko bowiem wyklucza przyczynę, która ze strony ciała mogłaby wpływać hamująco na modlitwę myślną, ale wskazuje jednocześnie i przyczynę istotną tego stanu, a mianowicie ciche napięcie uwagi do rzeczy Bożych, które tyle razy już przemyślane, nie wymagają dalszych rozważań, ale przywiązują duszę do siebie i wywołują w niej głęboką radość wewnętrzną. […]

Trzy znaki św. Jana sprowadzają się przeto do przeglądu trzech czynników, które mogą na naszą duszę działać. Bo na duszę działa, po pierwsze, świat, który nas otacza i nieraz zbyt silnie do siebie pociąga; po wtóre, ciało, które jest istotnym składnikiem naszej natury ludzkiej i nieraz silnie ją hamuje w jej działalności duchowej; i wreszcie, Bóg, zamieszkujący ją przez łaskę. Innej przyczyny, tłumaczącej niemożność prowadzenia nadal rozmyślania, nie ma i być nie może, toteż gdy się dwie pierwsze wykluczy, pozostaje trzecia. […]

Nie idzie zatem bynajmniej o to, aby kontemplacja już raz na zawsze wykluczała rozmyślanie. I tu św. Jan bardzo mądrze poucza, że nieraz przyjdzie ona tylko na chwilę w czasie rozmyślania i wtedy bynajmniej nie należy się przymuszać do rozważań, ale poddać się temu ukojeniu, jakie duszę nawiedza. Gdy zaś ono minie i możność rozmyślania wróci, należy znowu się do niego zabrać.

Drogowskazy animują i ukazują drogę, lecz same z siebie do celu nie dochodzą. W życiu bardzo ważnym dodatkiem do drogowskazów, jest zdanie osób starszych, już doświadczonych życiem. Uczymy się z sukcesów i błędów innych osób tak, aby ograniczyć własne błędy.

W życiu duchowym Kierownicy Duchowi i Stali Spowiednicy pełnią rolę moderującą drogowskazy. To oni, jak słusznie zauważa o.Woroniecki, winni posiadać odnośne wiadomości i nie mniej konieczną od nich roztropność, w celu pomocy duszy wstępującej na drogę kontemplacji.

Drogowskazy ukazują drogę, lecz same z siebie do celu nie dochodzą. Św.s.Faustyna Kowalska jak i św.o.Pio podążali do świętości drogą rozmowy (także w formie listów) z kierownikami duchowymi.

Obecnie w życiu modlitewnym, podaje się drogowskazy, brakuje jednak rozmów umacniających z osobami, które potrafią duszę naprostować, gdy ta pobłądzi.

Jeżeli drogowskazy kontemplacji porównywać do zakochania, to i w kontemplacji mogą pojawiać się podobne problemy, jak przy zakochaniu odurzającym, platonicznym i toksycznym.

Drogowskazy ukazują drogę, lecz same z siebie do celu nie dochodzą.

Świętość a samobójstwo

Mógłby jednak ktoś powiedzieć, że w istocie wielu świętych doszło do nieba po ruinach swego ciała. Jeżeli tak było i jeżeli naprawdę byli świętymi, stało się to nie dlatego, że ich duch zniszczył ciało, ale że wskutek przenikającej ich miłości Bożej znaleźli się w położeniu, w którym wyrzeczenie się zdrowia lub nawet życia było potrzebne dla zaistnienia większego dobra.

Nie uważali swego ciała za coś złego ani nie chcieli go z tego powodu zniszczyć. Zdawali sobie sprawę, że jest dobre i pochodzi od Boga, ale wiedzieli, że miłość jest jeszcze większym dobrem niż życie, a nie ma większej miłości nad tę, która daje życie za swoich przyjaciół. Poświęcili więc życie dla miłości, dla innych ludzi albo dla prawdy Bożej. Gdyż nikt nie może stać się świętym tylko przez nienawiść do samego siebie. Świętość jest krańcowym przeciwieństwem samobójstwa.

Thomas Merton – Nikt nie jest samotną wyspą s.137