PM 15.2 Nieustanny śpiew chwały

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
15.2 Modlitwa Jezusa

Każdy przeto z nas winien być głęboko przekonany o tym, że modlitwa Jezusa, gdy chodził po tej ziemi, i jego dosięgała, że obejmowała całe jego życie od urodzenia do śmierci we wszystkich jego szczegółach i że przenikała do tajników jego życia duchowego i dostrzegała w nich to, co przed oczami własnej jego duszy długi czas mogło być ukryte. Żyć przeto po chrześcijańsku pod wzrokiem Chrystusa, to żyć w tym ciągłym przekonaniu, że plan Opatrzności kierujący ścieżkami naszego żywota został ustalony modlitwą Chrystusa, że już wtedy nasze postępowanie odbijało się w Jego Boskim Sercu i albo pocieszało je swą wiernością, albo raniło opieszałością lub co gorsza – zdradą. Jasną świadomość tego miała bł. Aniela z Foligno. W jednym z tych wewnętrznych pouczeń, jakie od Chrystusa otrzymała, dziękował On jej za tę pociechę, której w czasie swej męki doznał poprzez wieki na widok jej nawrócenia i wiernego życia. […]

Każde najdrobniejsze poruszenie Jego duszy śpiewało chwałę Tego, który Go posłał na to, aby imię Jego wsławił na świecie (J 17, 4). I w życiu Chrystusa modlitwa pochwalna zajmowała pierwsze miejsce i ona to nadawała ton całemu Jego życiu duchowemu. Już od pierwszej chwili poczęcia w łonie Dziewicy Matki, poprzez lata dziecinne i młodzieńcze w Betlejem, w Egipcie i w Nazarecie, później – w czasie działalności publicznej aż do śmierci krzyżowej, i wreszcie w czasie czterdziestu dni życia w ciele chwalebnym, naczelną pobudką wszystkiego, co Jezus czynił, było, aby Bóg Ojciec był w Nim uwielbiony (J 14, 13).

Jakże to niesamowite, moja mała osoba była obecna w modlitwach Jezusa gdy On przyszedł na Ziemię. Jeszcze nie byłem poczęty w Miłości Boga z moich Rodziców, a już Jezus obejmował modlitwą moje życie.

Cóż ja biedny, mały człowiek, mogę z tej głębi Jezusowej modlitwy zaczerpnąć? Otóż mogę modlić się za to co przyszłe, za to co obecne i za to co już odeszło. Chcę uwielbiać Boga za Rodzinę i stan, który przed wiekami mi przeznaczył, a jest dla mnie okryty Tajemnicą. Chcę uwielbiać Boga za dar teraźniejszości. Chcę uwielbiać Boga za dar tego, co już przeżyłem i za to wszystko co dokonało się przed moim narodzeniem.

Jakże to niesamowite, Jezus będąc Bogiem i Człowiekiem, każdym dniem uwielbiał Boga Ojca. Taki powinien być i mój dzień, pomiędzy wschodem i zachodem słońca – czas uwielbiania Boga Ojca.

Pozostaje podchwytliwe pytanie od rogatego “ale gdyby był dobry, to czyż ludzie musieliby cierpieć?”. Otóż i o tym co okrutne, jak Oświęcim czy tragedia Tsunami, Jezus pamiętał w swojej modlitwie uwielbienia przed wiekami. Także i mnie dzisiaj pozostają proste słowa “Jezu ufam Tobie!” i wychwalanie Boga Ojca, za dar życia i to czego mój mały umysł nie jest w stanie pojąć. Bo celem życia człowieka jest Zbawienie, a nie życie bez bólu i zadrapań, choć to trudne do pojęcia.

Bóg jest miłością, dlatego Jezus najgłębiej wniknął w ludzkie cierpienie, od narodzin w Betlejem pośród innych Młodzianków, aż po sam Krzyż na Golgocie!

Literatura dewocyjna

W Polsce literatura dewocyjna – proszę bardzo, lecz mistyka? To nieco podejrzane. Jedna i druga opiera się wprawdzie na emocjach, ale mistyka wiedzie wyobraźnię w stronę niewidzialnego, natomiast dewocja zatrzymuje się na widzialności i rozkręcaniu sentymentu, w czym osobiście nie gustuję. Kocham Krzyż, w celi mam jeden na biurku, drugi na ścianie, ale nie cierpię dewocyjnego nakręcania emocji: oj, jaki biedny Jezusek, ach, ta korona cierniowa i te rany! Chrysusa wyobrażam sobie jako Pankratora w majestacie, jakiego przedstawia bizantyjska ikona.

o.Joachim Badeni OP – Autobiografia.
Rozmowy z ojcem Joachimem Badenim
s.112-3

Klaps

[Moja matka] Zbliżała sie do sześćdziesiątki, gdy niespodziewanie powiedziała: “Wiesz, byłeś tak nieznośnym dzieckiem, że pewnego razu dałam ci klapsa w pupę”. […] Na klapsa zresztą zasłużyłem, bo darłem się wniebogłosy. Nie tak dawno zdumiałem się sceną, jaką podpatrzyłem, siedząc na Plantach: jakaś matka strofowała dziecko, skarżąc się, że nie może z nikim porozmawiać, bo dzieciak co chwilę czegoś się od niej domaga. Westchnąłem i pomyślałem o mojej matce. Wprawdzie dała mi raz klapsa, lecz nie pamiętam, abym kiedykolwiek w dzieciństwie, a i później, nie był przez nią traktowany jak najmilszy skarb na świecie, gość najszczerzej oczekiwany.

Być prostym człowiekiem

Być prostym człowiekiem, nic więcej i nic mniej.

Być prostym człowiekiem, ale nie prostakiem.

Być prostym człowiekiem, cieszyć się wschodem i zachodem słońca i rozważać czas panowania światła i mroku.