Po wysłuchaniu dzisiejszej Ewangelii, zastanawiałem się, jak współcześnie wyglądałaby lustracja św. Piotra. Wystarczyłoby aby zaufani lustratorzy odnaleźli opisy zachowania się św. Piotra w Wielki Piątek. Najpierw znaleźliby podejrzany fragment o porwaniu miecza i odcięciu ucha Malchusowi – czyli dlaczego Piotr jako jedyny porwał za rzymski miecz, czego się bał? Potem odkryliby opisy pytań i odpowiedzi udzielanych przez św. Piotra, jednoznacznie wykazujące jego zaparcie się Jezusa, współcześnie powiedzielibyśmy, że podpisane przez niego.
Na koniec lustratorzy przemilczeliby przebaczenie Jezusa i wręczenie św. Piotrowi kluczy ziemskiego Kościoła.
Bo dla współczesnych lustratorów najważniejsze jest potwierdzenie tezy niezależnie od faktów. Nikłe byłyby szanse św. Piotra na pozytywny wynik lustracji.
A że lustratorzy nie znali Jezusa, nie znali jego nauki i nigdy nie musieli przyznać się publicznie do Jezusa, to już – zdaniem lustratorów – zupełnie inna historia.