Lustracja św. Piotra

Po wysłuchaniu dzisiejszej Ewangelii, zastanawiałem się, jak współcześnie wyglądałaby lustracja św. Piotra. Wystarczyłoby aby zaufani lustratorzy odnaleźli opisy zachowania się św. Piotra w Wielki Piątek. Najpierw znaleźliby podejrzany fragment o porwaniu miecza i odcięciu ucha Malchusowi – czyli dlaczego Piotr jako jedyny porwał za rzymski miecz, czego się bał? Potem odkryliby opisy pytań i odpowiedzi udzielanych przez św. Piotra, jednoznacznie wykazujące jego zaparcie się Jezusa, współcześnie powiedzielibyśmy, że podpisane przez niego.

Na koniec lustratorzy przemilczeliby przebaczenie Jezusa i wręczenie św. Piotrowi kluczy ziemskiego Kościoła.

Bo dla współczesnych lustratorów najważniejsze jest potwierdzenie tezy niezależnie od faktów. Nikłe byłyby szanse św. Piotra na pozytywny wynik lustracji.

A że lustratorzy nie znali Jezusa, nie znali jego nauki i nigdy nie musieli przyznać się publicznie do Jezusa, to już – zdaniem lustratorów – zupełnie inna historia.

Przerażający sukces

Słuchając wypowiedzi polityków, którzy mieli odwagę powiedzieć Wielkiemu Bratu NIE, dochodzę do wniosku, że trzeba mieć nie lada antypatyczne umiejętności, aby zrazić do siebie i swojej formacji tak ideowo prawicowych polityków.

Przerażający jest ten kolejny sukces Wielkiego Brata, przyprawiony rzekomą troską o życie…

Jeden duch i jedno serce

Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę. Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze /uzyskane/ ze sprzedaży, i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby. Tak Józef, nazwany przez Apostołów Barnabas, to znaczy Syn Pocieszenia, lewita rodem z Cypru, sprzedał ziemię, którą posiadał, a pieniądze przyniósł i złożył u stóp Apostołów.
(Dz 4,32-37)

Gdybologia stosowana

Mam wrażenie, że powstał nowy sposób uprawiania polityki, który roboczo nazwałem “gdybologią stosowaną”. Otóż polityk widzi problem, ale już za chwilę widzi sukces w tym problemie i tłumaczy wszystkim, że jak klub się pomniejszy to się powiększy…

I tutaj przyznam chylę czoła i okazuję szacunek Panom sprzed budek z piwem. Oni nigdy – w odróżnieniu od wyżej wymienionego polityka gdybologa stosowanego – nie powiedzą, że gdy się zmniejszy ilość słodkiego napoju w butelce, to będą mieli więcej do wypicia.

Dwa światy lecz ten sam kawał

Mój przełożony zawodowy (czytaj president) uwielbia w każdej sytuacji opowiadać kawał Churchila o myszy, która uratowała się z utonięcia w mleku, wyprodukowawszy piękną kostkę masła.

Mój przełożony duchowy (czytaj bishop) uwielbia w każdej sytuacji opowiadać kawał Churchila o myszy, która uratowała się z utonięcia w mleku, wyprodukowawszy piękną kostkę masła.

Dwa różne światy lecz ten sam kawał, i mój cisnący się na usta morał. Jak mysz wpada do chudego mleka, to za nic masła nie wyprodukuje. I tak przełożeni czynią nam maselniczkę z głowy!