Gdy brałem na ręce Michała małego, to był niczym wąż wijący się wokół niewidocznej osi. Będąc na rękach przemienił się w orła szukającego wzrokiem wszystkich możliwych miejsc niedostępnych, w które należy się równocześnie naraz udać. By po chwili obdarzyć mnie zaufaniem i słodko zasnąć, w bezpiecznych ramionach ojca.
Michałowy sen – cud niepojęty, Boży dar złożony w proste ręce człowieka, dar złożony z pełnym zaufaniem i odpowiedzialnością, Bóg ufa ojcom tak jak zaufał św. Józefowi. Teraz czas na ojców aby zaufali Bogu!