5. Jan Paweł II do Polaków w Polsce

Przemówienie do młodzieży zgromadzonej na Wzgórzu Lecha
Gniezno 3 czerwca 1979r.

Czym jest kultura? Kultura jest wyrazem człowieka. Jest potwierdzeniem człowieczeństwa. Człowiek ją tworzy – i człowiek przez nią tworzy siebie. Tworzy siebie wewnętrznym wysiłkiem ducha: myśli, woli, serca. I równocześnie człowiek tworzy kulturę we wspólnocie z innymi. Kultura jest wyrazem międzyludzkiej komunikacji, współmyślenia i współdziałania ludzi. Powstaje ona na służbie wspólnego dobra – i staje się podstawowym dobrem ludzkich wspólnot.

Kultura jest przede wszystkim dobrem wspólnym narodu. Kultura polska jest dobrem, na którym opiera się życie duchowe Polaków. Ona wyodrębnia nas jako naród. Ona stanowi o nas przez cały ciąg dziejów. Stanowi bardziej niż siła materialna. Bardziej nawet niż granice polityczne. […] Moi kochani: wiemy, że w okresie najtragiczniejszym, w okresie rozbiorów, naród polski tę swoją kulturę ogromnie jeszcze ubogacił i pogłębił, bo tylko tworząc kulturę można ją zachować. […] W dziejach kultury polskiej odzwierciedla się dusza narodu. […]

Proszę was: Pozostańcie wierni temu dziedzictwu! Uczyńcie je podstawą swojego wychowania! Uczyńcie je przedmiotem szlachetnej dumy! Przechowajcie to dziedzictwo! Pomnóżcie to dziedzictwo! Przekażcie je następnym pokoleniom!

Powstaje tak wiele planów ratowania społeczeństwa, odnawiania jego Ducha. Są to plany polityczne, ekonomiczne i organizacyjne… Kultura jakby pozostała na uboczu, nie ma na nią pieniędzy i pomysłu…

Systematycznie maleje ilość młodych Polaków świadomych własnej kultury: literackiej, muzycznej, malarskiej etc. Próby re-edukowania społeczeństwa są przyjmowane ze zdziwieniem – jako zbędne…

Chcemy zachować dusze narodu, zapominając o kulturze, w której są zapisane wartości… Chcemy zachować duszę narodu krzycząc i dzieląc, zamiast tworzyć przez współdziałanie… i tak polskie społeczeństwo jest niczym wielka orkiestra, w której każdy muzyk gra dla siebie i nie baczy na innych, doprowadzając do chaosu dźwięków, słów i obrazów.

PM 4.2 Czy życie ma w ogóle jakiś cel?

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
4.2 O co winniśmy się modlić

Myśl więc nasza winna na modlitwie stale mieć przed sobą wielki cel człowieka i to wszystko, co jest z nim związane, jak śmierć, sąd, zbawienie i potępienie. Rozważanie tych prawd na modlitwie w duchu miłości i pokory musi wpłynąć na całe życie, w myśl tych słów Księgi Kaznodziejskiej “We wszystkich sprawach twoich pamiętaj na ostatnie rzeczy, a na wieki nie zgrzeszysz” (Syr 7,36). Kto błaga o zbawienie, ten będzie się starał robić to, co doń prowadzi, a unikać tego, czym może je na szwank narazić. Stąd wynika, że przedmiotem naszej modlitwy może, a nawet winno być wszystko, co jest potrzebne jako środek do uzyskania celu ostatecznego.

Zastanawiam się, jaki jest cel mojego życia… hasłowo wydaje się on być prosty i jednoznaczny – Zbawienie! Zastanawiając się jednak nad moim życiem zauważam, że zamiast kroczyć prostą drogą jakby prostą ścieżyną w lesie, to co chwilę zbaczam na boki. Dopiero jak mocno głową uderzę w jakąś przydrożną sosnę lub świerk, to przeraźliwy ból zaczyna mnie trzeźwić i pobudzać do pytania, jaki jest cel mojego życia… po co jest Spowiedź św. i Eucharystia.

Jeżeli cel mojego życia jest jednoznaczny, to czyż nie powinienem zawsze być wyrazistym w dążeniu do tego celu? A może jednak od czasu do czasu warto grać kogoś innego, co by się inni nie poznali na mnie?

Patrzę na swoje życie, na mój sposób bycia podczas różnych spotkań towarzyskich… i dostrzegam, jakże różne zachowania i “gry aktorskie”: gdy jestem pośród rodziny, przyjaciół czy też osób mi nie znanych. Gram w różny sposób, udając kogoś innego, starając się być jak najbardziej akceptowanym i lubianym – czyli unikam wyrazistości poglądów, bo wtedy mógłbym się narazić światu.

Inaczej zachowuję się, gdy moja Mama czy Ojciec, patrzą na mnie w towarzystwie, inaczej gdy mnie nie widzą. Inaczej zachowują się mężczyźni w obecności kobiet, gdy są z żonami, inaczej gdy ich małżonki są nieobecne… etc.

Ale skoro człowiek może mieć inną moralność (jakby inny cel życia) w zależności od tego, kto go obserwuje i gdzie przebywa, to czy jeszcze żyje dla siebie? Czy jeszcze człowiek żyje ze świadomością obecności Boga – zawsze i wszędzie? Czy też żyje dla innych, tak jakby Boga zawsze przy nim nie było, a świat i cała jego marność stanowiły cel życia?

PS
Adwent to czas radości oczekiwania, wspaniały czas radości bez udawania i “odgrywania” radości 🙂

4. Jan Paweł II do Polaków w Polsce

Przemówienie do pielgrzymów zgromadzonych na błoniach w Gębarzewie
Gniezno 3 czerwca 1979r.

Podstawowym zadaniem Kościoła jest katechizować. Wiemy o tym doskonale nie tylko na podstawie prac ostatniego Synodu Biskupów, ale także na podstawie naszych rodzimych doświadczeń. Wiemy, ile w tym dziele wiary wciąż na nowo uświadamianej, wciąż na nowo wprowadzanej w życie każdego pokolenia, zależy od wspólnego wysiłku rodziców, rodziny, parafii, duszpasterzy, kapłanów, katechetów i katechetek, sióstr zakonnych, środowiska, środków przekazu, zwyczajów i obyczajów.

Bo przecież i mury, i wieże kościelne, i krzyże przydrożne, i obrazy święte na ścianach domów i izb – wszystko to w jakiś sposób katechizuje. I od tej wielkiej, syntetycznej katechezy życia: przeszłości i teraźniejszości – zależy wiara przyszłych pokoleń.

Słuchając różnych narzekań znajomych osób: na katechizację w szkole, na katechizację w kościele… nasuwają mi się wobec tych słów JP II, następujące pytania: Co ja robię dla katechizacji? Jaka jest moja życiowa postawa? Czy jestem wyrazisty w mojej wierze?

Czy przechodząc obok kościoła czynię jeszcze znak krzyża? Czy przechodząc obok krzyża, przydrożnej kapliczki przystaję na chwilę? Czy w moim domu jest jeszcze krzyż i obrazy święte?

Boję się chwili, gdy za górami książek, akcesoriów komputerowych, sprzętu RTV i luksusowych mebli – “baśniowego” wnętrza, znikną wszelkie zewnętrzne oznaki mojej wiary. Boję się chwili gdy przestanę katechizować…

PM 4.1 Modlić się trzeba, ale o co?

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
4.1 O co winniśmy się modlić

Mamy więc jakby cztery podstawowe formy modlitwy, które jednak zawsze mają w sobie cechy modlitwy chwalebnej, gdyż wszystkie przynoszą cześć i chwałę Bogu. Najpierw sama modlitwa chwalebna w czystej formie, skierowana do Boga bez myśli o sobie, następnie modlitwa dziękczynna, chwaląca Boga za dobrodziejstwa nam okazane, następnie przebłagalna, przepraszająca Go za nasze nieprawości, i wreszcie błagalna, prosząca o nowe łaski, dary i dobrodziejstwa. Ma się rozumieć, że można by ten podział jeszcze dalej przeprowadzić i wskazać szereg innych odcieni w modlitwie.

Gdyby mnie ktoś spytał Czy ty się modlisz?, z pewnością po chwili zastanowienia, odpowiedziałbym tak modlę się i tutaj wymieniłbym w zależności od stopnia znajomości z tą osobą, formy mojej modlitwy.

Gdyby mnie ktoś zapytał O co się modlisz? byłbym w pierwszej chwili zdziwiony… odpowiedziałbym po dłuższym zastanowieniu… modlę się o dobro, dziękuję Bogu za to co mam, przepraszam za to co we mnie niedoskonałe i proszę o to co mi potrzebne… chyba z przerażeniem uświadomiłbym sobie, że brakuje modlitwy chwalebnej…

I taka refleksja mnie nachodzi czy stając do modlitwy porannej i wieczornej, zdaję sobie świadomość z tego, jak wielkie jest bogactwo form modlitwy… czy przez własne lenistwo nie żyję tym samym paciorkiem od lat… zwracając się do Bozi… Bardzo to trudne pytanie dla mnie… Bo nawet jeśli wszyscy znajomi będą mnie poklepywać po ramieniu, mówiąc “Ty to pobożny jesteś”, to mnie nie wolno ustać na drodze rozwoju duchowego…

Dzisiaj przed modlitwą postaram się nad tym zastanowić, O co ja się tak naprawdę modlę…

3. Jan Paweł II do Polaków w Polsce

Przemówienie do młodzieży akademickiej zgromadzonej przed kościołem św. Anny
Warszawa 3 czerwca 1979r.

Kościół woła w dniu dzisiejszym [uroczystość Zesłania Ducha Świętego] (stale powtarza to wołanie, jednakże dzisiaj brzmi ono szczególnie żarliwie): Przyjdź, Duchu Święty, napełnij serca Twoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości!

Napełnij serca!

Pomyślcie, młodzi przyjaciele, jaka jest miara serca ludzkiego, skoro napełnić je może tylko Bóg. Duch Święty. Poprzez studia uniwersyteckie otwiera się przed wami wspaniały świat ludzkiej wiedzy w tylu różnych dziedzinach. W parze z tą wiedzą o świecie rozwija się zapewne i wasza samowiedza. Pytanie o to: kim jestem? stawiacie sobie zapewne już od dawna. Jest to pytanie poniekąd najciekawsze. Pytanie podstawowe.

Jaką miarą mierzyć człowieka? Czy mierzyć go miarą sił fizycznych, którymi dysponuje? Czy mierzyć go miarą zmysłów, które umożliwiają mu kontakt z zewnętrznym światem. Czy mierzyć go miarą inteligencji, która sprawdza się poprzez wielorakie testy czy egzaminy?

Odpowiedź dnia dzisiejszego, odpowiedź Liturgii Zielonych Świąt, wskazuje dwie miary: Człowieka trzeba mierzyć miarą “serca”, sercem! Serce w języku biblijnym oznacza ludzkie, duchowe wnętrze oznacza w szczególności sumienie…

Człowieka więc trzeba mierzyć miarą sumienia, miarą ducha, który jest otwarty ku Bogu. Trzeba więc człowieka mierzyć miarą Ducha Świętego. I to właśnie mówi nam dzisiejsza liturgia. Tylko Duch Święty może go “napełnić” – to znaczy doprowadzić do spełnienia poprzez miłość i mądrość.

Współczesna rozpolitykowana, bezrobotna i uboga Polska… wspominam moich przyjaciół, którzy właśnie pokończyli studia i nie mogą znaleźć, żadnej pracy… Jaką miarą mierzyć dzisiaj ich człowieczeństwo? Jaką miarą mierzyć człowieczeństwo tych co biją przypadkowych ludzi na ulicy?

A jeżeli mierzyć miarą “serca”, to w jaki sposób przygotować własne serce i serca młodych, na te czasy?