Czy naprawdę wszyscy się denerwują?

Jedni denerwują się polityką i zmianami w sondażach.
Drudzy denerwują się krzyżem sprzed pałacu.
A jeszcze inni denerwują się podwyżką VAT lub brakiem podwyżek dla najbogatszych.
… i tak można wymieniać zdenerwowanych bez końca.

Czy naprawdę wszyscy się denerwują? Czy naprawdę nie ma już nikogo pogodnego i zadowolonego z życia, takim jakim ono jest?

Czym są politycy wobec klęsk jakie natura może nam w każdej chwili zadać?
Czym jest walka przed pałacem, wobec modlitwy w małej domowej izdebce?
Czym jest podwyżka VAT o 1% (przy zakupach za 100zł to 1zł, przy zakupach za 100tys zł to 1000zł…) wobec braku pracy, chorób i alkoholizmu w rodzinach.

Pewien mądry ekonomista powiedział dzisiaj, że trzeba było wprowadzić podatek liniowy 15% dwa lata temu, i oczywiście całkowicie się z nim zgadzam. Tylko jest mała różnica między tym co się powinno zrobić, a tym co było można zrobić politycznie. Mogę postawić mój jeden % z VAT, że przy tych ustawach pewne byłoby weto tak jak bodaj w 18 pozostałych. I tak dobrze, że chociaż cudem udało się ograniczyć przywileje emerytalne. Przy okazji mam pewność, po wsłuchaniu się w głosy opozycji, że jak w przyszłym roku SLD lub PIS obejmą władzę, to na pewno będzie więcej przywilejów i więcej podatków, ale w wymiernej kwocie, a nie 1%.

Płaca minimalna to 1317 zł brutto, czyli około 890zł netto co daje 10.680zł rocznie. Przy 22% mamy zakupy za 8754zł, przy 23% mamy zakupy za 8692zł, czyli 62zł różnicy rocznie, co daje jakieś 5,12zł miesięcznie (pół paczki lepszych papierosów). I tak na marginesie małe spostrzeżenie, jeśli ktoś w ciągu dnia wypala dwie paczki papierosów, to praktycznie nie zostaje mu nic z zarobionej płacy minimalnej, czyli musi zarabiać więcej!

PS
W żadnym wypadku nie zachwyca mnie wzrost podatków, zwłaszcza przy urlopie wychowawczym małżonki, ale żeby się tym denerwować – nie ta skala zmian. Ale może wynika to z naszego zaczytania 0%VAT na książki… i sporadycznych zakupów powyżej kwoty 100zł…

Próba zrozumienia – o co tutaj chodzi?

Pewien poseł wypowiedział dzisiaj następujące słowa: “Tusk powinien polecieć razem z prezydentem.”

Nie zrozumiałem dlaczego?, ale spróbowałem analitycznie rozważyć trzy możliwości:
1. powinien polecieć, bo wtedy “zły Tusk” byłby jednoznacznym wyjaśnieniem katastrofy,
2. powinien polecieć, bo wtedy być może jako “dobry Tusk” (w oczach innych) byłby jedynym sprawiedliwym i uniknięto by katastrofy,
3. powinien polecieć, bo wtedy “mediacyjny Tusk” mógłby mediować pomiędzy pilotami a resztą świata, i ograniczyć ryzyko lądowania samolotu.

Tylko, że te trzy punkty analizy, raczej ujmują śp. prezydentowi a dodają Tuskowi, zamiast na odwrót, co jak przypuszczam było zamierzeniem tegoż posła.

Od kogo by tu zacząć…

“Od kogo by tu zacząć…” mam wrażenie, że to przełomowe pytanie zadaje sobie prawie każdy Polak przed wymierzeniem kolejnego ciosu na oślep.

“Od kogo by tu zacząć…” zdają się mówić politycy, duchowni, a nawet bezideowcy.

“Od kogo by tu zacząć…” – a może tak najprościej, niech każdy zacznie od siebie!

Sprywatyzować partie!

Mam propozycję aby sprywatyzować partie polityczne, wtedy każdy w drodze inwestycji na giełdzie będzie mógł wykazać swoje polityczne zaangażowanie, a zarazem każda partia polityczna na podstawie giełdowych notowań będzie mogła wykazać swoją wyższość lub niższość.

No tak, tylko czy są szanse na znalezienie akcjonariuszy? Tu może być problem, każdy popierający emocjonalne dyrdymały głoszone na Wiejskiej i w TV, z pewnością 10x razy się zastanowi zanim zainwestuje grosz w taką opcję polityczną.

Dlaczego więc wybiera ją w wyborach – swoistej giełdzie notowań? No właśnie – nie mam pojęcia…

Ale mimo wszystko jestem za prywatyzacją, na pewno będzie taniej ;D

Polski Paryż współczesny

Nie mieszam w Paryżu, nie jestem na emigracji, ale po przeczytaniu nagłówków prasowych, czuję się jakbym był na emigracji, a Polska była pod zaborami.

O tem-że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku
Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Zapoznych żalów, potępieńczych swarów!

Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy
Lękliwe nieśli za granicę głowy!
Bo gdzie stąpili, szła przed nimi trwoga,
W każdym sąsiedzie znajdowali wroga,
Aż nas objęto w ciasny krąg łańcucha,
I każą oddać co prędzej ducha.

A gdy na żale świat ten nie ma ucha!
Gdy ich co chwila nowina przeraża,
Bijąca z Polski jak dzwon ze smetarza,
Gdy im prędkiego zgonu życzą straże,
Wrogi ich wabią zdala jak grabarze!

Gdy w niebie nawet nadziei nie widzą!
Nie dziw, że ludzi, świat, siebie ohydzą
Że utraciwszy rozum w mękach długich,
Plwają na siebie i żrą jedni drugich.

Chciałem pominąć, ptak małego lotu,
Pominąć strefy ulewy i grzmotu
I szukać tylko cienia i pogody,
Wieki dzieciństwa, domowe zagrody…

Jedyne szczęście, kto w szarej godzinie
Z kilku przyjaciół usiadł przy kominie,
Drzwi od Europy zamykał hałasów,
Wyrwał się z myślą ku szczęśliwszym czasóm
I dumał, myślił o swojej krainie.

Ale o krwi tej, co się świeżo lała,
O łzach, któremi płynie Polska cała,

O sławie, która jeszcze nie przebrzmiała!
O nich pomyślić nie mieliśmy duszy…
Bo naród bywa na takiej katuszy,
Że kiedy zwróci wzrok ku jego męce,
Nawet Odwaga załamuje ręce.

Te pokolenia żałobami czarne,
Powietrze tylu klątwami ciężarne,

Tam mysli nie śmiała zwrócić lotów
W sferę, okropną nawet ptakom grzmotów.

A.Mickiewicz – Pan Tadeusz – Epilog