Spytałem o dobrą książkę?

Spytałem Go o dobrą książkę, która przemienia człowieka… Podał mi czerwone opasłe tomisko i powiedział bardzo to lubię… Spojrzałem na nic niemówiące nazwisko autorki – Hanna Malewska i równie niepozorny tytuł Przemija postać Świata

Księga – 690 stron, jakby nie przystająca swoją cierpliwością do czytania, do współczesnego szybkiego życia. Jednak jak postanowiłem ją przeczytać, tak od połowy nią ożyłem, a teraz w chwilę po ukończeniu zdaję sobie sprawę dla jakiego fragmentu warto było czekać 689 stron.

Odkleiwszy spojenia trafił wreszcie na czytelne słowa – stare, greckie pismo – zdanie bez początku i bez końca.
Odczytał:
“…jakże piękny jest człowiek, gdy jest człowiekiem…”
Zamknął oczy. Po długiej chwili spod jego zrogowaciałych sinych powiek wytoczyły się dwie łzy.

Warto zaufać człowiekowi podającemu książkę… i czytać ją do końca.

Robert pyta

Robert (http://wolnepytania.blog.pl/) mądrze pyta i tym razem spytał o Samokrytycyzm:

…Czy mógłbyś powiedzieć z czystym sumieniem o sobie, że potrafisz się przyznać do błędu???

Mnie w tej chwili przyszło do głowy kolejne pytanie, jakby dopełniające pytanie Roberta: Czy mógłbyś powiedzieć z czystym sumieniem o sobie, że szukasz w życiu Dobra, tak aby iść prostą drogą i unikać błędów???

Bardzo lubię drapać się za uchem…

Bardzo lubię drapać się za uchem… robię to w najbardziej nieprzewidywalnych chwilach… na przykład zakładam okulary i już się tam drapię za uchem…

Próbowałem się leczyć, nakupiłem więc plastrów i miodu. Plastry na te uszy, co by drapiący palec ślizgał się po plastrze i nie ranił ucha. Natomiast miodem chciałem rany zalać, jednak miód jakiś taki scukrzony był czy skrystalizowany, no i nie chciał się lać…

Hm, nie ma rady i poszedłem do barku rodziców, był miód płynny pisało “pitny” to i go napocząłem, potem stwierdziłem, że jednak bardziej mnie boli gardło od tych uszu…

Kiedy po kilku godzinach obudziłem się, z wrażenia sięgnąłem lewą ręką do prawego ucha i znowu zacząłem się drapać, ale ucha już tam nie było… chyba za dużo się tym razem wirtualnie wypiło…

Praca nocą

Wczoraj-dzisiaj pracowałem do 5:30 rysując żelbet… i tak sobie myślę, że praca jest czasem trudnym błogosławieństwem…

Zarazem jest to czas niesamowitej głębi myśli, jakby osłabienie ciała ożywiało duszę i serce…

Tu i teraz

Razem z przyjaciółmi zaśpiewałem dzisiaj koncert w zimnym (podobno ogrzewanym) kościele w Katowicach. Choć po mojej prawicy i lewicy, co chwilę ktoś chrząkał lub kaszlał (chore gardła), był to dla mnie jeden z przyjemniejszych koncertów. Wspaniała akustyka, skupiona nieliczna publiczność… i do tego niesamowite, ekumeniczne doznanie obecności “tu i teraz” Tej, o której Jan Paweł II powiedział “Totus tuus”, dzięki przyjaciołom i muzyce Góreckiego.

Ja chyba polubiłem to śpiewanie 🙂