Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
9.1 Wiara jako źródło modlitwy
U nas, niestety, wpływ fideizmu do dziś dnia daje się odczuwać. Mamy wielu wierzących katolików, którzy żyją w przekonaniu, że o prawdach wiary lepiej jak najmniej myśleć, bo wszelkie zastanawianie się nad nimi grozi osłabieniem przekonania o ich wiarygodności. Pewną bezmyślność w dziedzinie wiary, obojętność na jej treść rozumową, nawet ślepotę uważają oni za konieczne zalety wiary, bez których może ona być na wielkie niebezpieczeństwo narażona.
Jasne jest chyba, że takie pojmowanie wiary jest dla życia duchowego fatalne. Jeśli Bóg nam objawił tajemnice swego życia ukrytego, jeśli nam objawił tyle prawd, odnoszących się do naszego przeznaczenia; jeśli dla uprzystępnienia nam całej tej nauki objawionej zesłał swego Syna Jednorodzonego, swe Słowo Odwieczne – Zbawiciela, który w tak prostych a głębokich wyrazach sformułował podstawowe dane wiary; jeśli wreszcie przez tegoż Syna ustanowił Kościół święty i obdarzył go darem nieomylnego nauczania prawd objawionych, toć chyba nie dlatego, abyśmy się starali o tych prawdach jak najmniej myśleć, abyśmy się od nich odgradzali jakimś murem bezmyślności. […]
Ludzie, posiadający wyższe wykształcenie, winni i swe życie religijne podnieść do równego poziomu z innymi dziedzinami myśli, inaczej sami są odpowiedzialni za ten rozdźwięk, tak często spotykany wśród inteligencji, między ogólną kulturą umysłową a wiadomościami życia religijnego, pozostającymi nieraz na poziomie wprost dziecinnym.
I cóż dziwnego, że wtedy modlitwa kuleje i ciąży! Jakże tu z pełną ufnością zwracać się do Boga Ojca, skoro się nie ma jasnego pojęcia o Jego nieskończonych doskonałościach, skoro nawet nieraz te pojęcia są zanieczyszczone najróżniejszymi uprzedzeniami, którym nie potrafiło się przeciwstawić nic innego, jak strusią taktykę niemyślenia o nich wcale!
“Strusia taktyka nie myślenia o nich wcale!” czy mogą być bardziej trzeźwiące słowa! Gdy czytałem je, stanąłem w rozbieganiu myśli na baczność. Jak to jest, z tym moim codziennym poszukiwaniem odpowiedzi na pytania dotyczące prawd wiary? Czy staram się poświęcać czas na zgłębianie: wiary, nadziei i miłości? Czy też tylko używam tych słów, nie rozumiejąc ich znaczenia?
Nasuwa mi się kolejne pytanie, czy katolik może być przekonujący w swojej własnej pracy, jeżeli w najbliższej jego sercu sprawie wiary, jest zagubiony i ucieka od trudnych pytań? Czy możliwe jest trwanie w etyce zawodowej, skoro na zgłębianie i zrozumienie: etyki, moralności i płciowości chrześcijańskiej nie ma ani sił, ani chęci…
“Strusia taktyka” – chowania głowy w piasek. Obyśmy teraz w chwili wejścia pod sztandar Maryi, nie schowali głowy w piasek, wstydząc się własnej wiary… Teraz nadchodzi czas, w którym każdy z nas będzie musiał zdać świadectwo wiary, wobec braci ze “starej Europy”. To wielkie zadanie dla nas, aby podążyć za słowami św.Piotra cytowanymi przez o.Woronieckiego OP: “Bądźcie zawsze gotowi do zadośćuczynienia każdemu, kto domaga się od was sprawy o tej nadziei, która w was jest.” (1P3,15).