Jedna Pani drugiej Pani wyznawała wczoraj z dumą “Ja też nie byłam Święta…” i nie wnikam jakiej dziedziny życia to dotyczyło, zawodowego czy też osobistego.
Jakoś mocno mnie to wyznanie zabolało, ponieważ uświadomiłem sobie, że współczesny Katolik (uogólniam świadomie), może mówić z dumą o swoim braku świętości. Świętość jest dla niego czymś niedostępnym i niepotrzebnym…
Rozumiem gdy Katolik wyznaje, że chce być Świętym ale mu nie wychodzi, mimo to dalej będzie się starał wzrastać. Natomiast boleśnie odczuwam sytuacje, gdy Katolik z dumą wyznaje własny brak Świętości i uważa, że wszystko jest OK. A przyczyn braku własnej Świętości doszukuje się w winie reszty Świata.
Zostaliśmy powołani do Świętości, mamy prawo upadać, ale jakże moglibyśmy zrezygnować z pragnienia życia w Świętości i dążenia do bycia Świętymi, w prawdziwym znaczeniu tego słowa na płaszczyźnie wiary.
Taki duży, taki mały może Świętym być!