Małe-żeństwo przed Małżeństwem?

Kilkanaście lat temu rozważano “Życie po życiu”, “światło w tunelu” było wyzwaniem dla wielu.
Obecnie wyzwaniem, a w zasadzie obowiązkiem życia staje się życie przed życiem na serio. Prymat nad Wiarą i Dekalogiem zyskuje w oczach współczesnego człowieka własne doświadczenie, tak jakby Dekalog mógł prowadzić na manowce!

Pewnikiem dla wielu jest konieczność wspólnego zamieszkiwania młodych przed przyjęciem Sakramentu Małżeństwa, niektórzy złośliwi mówią, że podejmując równocześnie współżycie młodzi chcą mieć okazję do Spowiedzi św. przed ślubem, bo inaczej nie mieliby się z czego spowiadać w swoim bezgrzesznym życiu.

Uważam, że wspólne mieszkanie przed ślubem jest obdzieraniem się ze skarbów zawierzenia w czyste serce ukochanej, i jestem szczęśliwy, że dane było mi pójść prostą drogą.

Szukając nazwy dla takiego wspólnego mieszkania przed ślubem, przychodzi mi tylko jedno małe-żeństwo od małe(marne)-koleżeństwo, bo to żadne wyzwanie mieszkać bez zobowiązań na całe życie, to tylko taplanie w płytkiej bardzo często tylko seksualnej wodzie przy brzegu. Natomiast wejście w Małżeństwo i budowanie relacji domowych dopiero po ślubie jest niczym wypłynięcie na bezkresny ocean.

I tak się zastanawiam, że w tym trendzie życie przed życiem, należałoby przed podjęciem decyzji o poczęciu potomka, wypożyczać od znajomych na parę nocy niemowlę aby zobaczyć czy obsługa jest łatwa, jak i przed śmiercią parę razy przećwiczyć umieranie…

Życie przed życiem obdziera nas z tego co piękne, dając tanią namiastkę małego-żeństwa i prawie miłości wiecznej.

Borowikowy Gajowy

Zastanawiam się czy odwaga wielkiego brata (jeszcze większego brata) choć zarazem małego, który od dzisiaj zwie się gajowym, wykracza poza ostępy leśne, w których występuje potrójna zasieka z BORowików. Ponadto zastanawiam się czy przyjmując funkcję gajowego, wielki brat miał świadomość, że wg badań większość polskich gajowych może cierpieć na zapalenie opon mózgowych, na skutek kontaktu z kleszczami. Co więcej jakiś czas temu gajowi apelowali o uznanie chorób odkleszczowych za chorobę zawodową, czyżby więc – przebiegły niczym lis harcownik – wielki brat przyjmując posadę gajowego liczył na rentę lub wcześniejszą emeryturę przed sezonem polowań? Któż to wie…

To tak na marginesie, odnośnie tego co aktualne.

Fuga i dialog

Taka myśl przyszła mi do głowy, że w szkołach można na przykładzie Fugi (jej budowy muzycznej) nauczać dialogu tematycznego i współgrania różnych wypowiedzi. Jakby do tego dodać podstawy logiki matematycznej, to razem otrzymalibyśmy ideał młodego człowieka otwartego na dyskusję będącą dialogiem.

Współczesne dyskusje coraz częściej są tylko inwektywnikami krzyczanymi, w których obie strony chcą się zapluć na śmierć – bo argumentów brak. Niektórzy nauczyciele, mówią w takich chwilach do ucznia odkrywcze słowa powiedz to inaczej lub zrób to inaczej, gdy uczeń pyta o wskazówki ponownie słyszy powiedz to inaczej lub zrób to inaczej.

Ale jak zrobić to inaczej? Po prostu pójść drogą Fugi!

Święci Cyryl i Metody

Dzisiaj jest wspaniały dzień świętych Cyryla i Metodego, świętych którzy odkryli przed nami piękno Kościoła Wschodniego. W mediach poprzedza ich św.Walenty, ale nie zastępuje! o czym pragnę dzisiaj wspomnieć.

W skrócie ująłbym tę myśl tak “Bez Duchowości nie ma prawdziwej Miłości przez duże M”.

Syndrom prześladowanego

Różne duże portale udostępniają możliwość wypowiedzi około-tematycznej, przy okazji czytania wiadomości prasowych. Zauważam pewną rosnącą w liczbie wpisów prawidłowość, którą obserwowałem kiedyś w głosach płynących z telefonu w początkach pewnego radia. Otóż, w komentarzach pojawiają się wypowiedzi znamionujące osoby cierpiące na syndrom prześladowania.

Osoby z syndromem prześladowania widzą wszędzie – w mniej lub bardziej realny sposób – wrogów, raz są to osoby ściśle określonej religii chociaż ich w Polsce od lat praktycznie nie ma, innym razem są to mniej lub bardziej spiskowe media, państwa itp.

Rozumiem, że ktoś nie zgadza się z tym co obecne w Polsce, rozumiem, że chce zmienić obecny rząd, ale nie rozumiem jak można tracić czas na pisanie tak ogromnej ilości zjadliwych około-tematycznych komentarzy, zamiast merytorycznej dyskusji. To prawdziwa wojna “krzyżowa” z niewiernymi…

Na koniec pozostaje pytanie, komu więcej wstydu przynosi syndrom prześladowanego: osobom z tym zaburzeniem, czy też portalom, które nie moderują treści komentarzy? W moim odczuciu tak jak w przypadku pewnego radia, tak samo te portale stracą na popularności i znaczeniu.