Promocja życia czy śmierci?

Współczesne reklamy pokazują uśmiechnięte twarze dzieci, ich radość (mniej lub bardziej udawaną na potrzeby reklamy) i spokój, to ma przekonać rodziców i nie tylko rodziców do zakupu różnych produktów, zgodnie z zasadą przyszłość przed Tobą stoi otworem – zainwestuj w nią.

Natomiast reklamy ochrony życia pokazują pokrwawione zwłoki dziecięce, wizje piekła i jemu podobne, nie ma w nich radości, oczekiwania na życie i ciepła. Tak jakby promocja ochrony życia miała zostać zbudowana na cywilizacji śmierci. Jak taki rodzaj “reklamy” ma przekonać, tych którzy zeszli na złą drogę, jak ma ukazać wahającym się piękno macierzyństwa i ojcostwa.

Reklama produktu ma w sobie więcej zachęty do życia, niż reklama nowego życia poczętego, czy to aby nie błąd?

Przypominam sobie pewien koncert ruchu prolife z początku lat 90-tych (w którym miałem przyjemność brać udział). Cały koncert był pomyślany jako radosne spotkanie z nowym życie, ukazanie tych rozbieganych zwykłych dzieci, czasem zanadto rozkrzyczanych, ale zarazem jedynych w swoim rodzaju – bo pełnych światła i radości. Czy aby to nie jest najlepsza droga do promocji życia?

Do życia najbardziej – moim zdaniem – przekonują normalne polskie rodziny, które każdego dnia wieczorem z pokorą przyznają się do porażek i szukają wspólnie rozwiązań na dalszą drogę w obliczu Boga. To właśnie przyglądając się takim rodzinom, ich radości życia można zrezygnować z tego co zdradliwe i zabijające.

Dobro rodzi dobro – tego jestem pewien, a czy zło rodzi dobro – wątpię.