Adoracja a zmęczenie

Od wieków część osób narzeka na zmęczenie codziennym dniem pracy, a część osób nie narzeka – a przynajmniej tego w sposób widoczny nie okazuje. Po części decydują o tym cechy charakteru, jeden potrafi znieść więcej z uśmiechem na ustach, inny mniej.

A jednak gdy spojrzy się w to co zostało spisane na kartach historii, a nawet przypomni się tylko to co już za krótkiego życia udało się zobaczyć, to uda się zauważyć, że pewne sytuacje nie znajdują wytłumaczenia na tak zwany ludzki rozum.

Myślę o: św. Janie Vianney’u proboszu z Ars, o św. o.Pio, o błog. Matce Teresie z Kalkuty i błog. Janie Pawle II, skąd oni brali siły, jak potrafili przekroczyć własne zmęczenie… Po ludzku przecież z racji wieku i zadań, po kolejnym ciężkim dniu posługi nie powinni mieć już siły na nic…

A jednak oni mieli siłę, na kolejne dni, aż po kres swych dni… błog. Matka Teresa powiedziała kiedyś, że bez codziennego uczestniczenia w Adoracji Najświętszego sakramentu nie miałaby siły na żadne działanie, tak samo siłę w Adoracji odnajdywali Ci święci i błogosławieni kapłani.

A ja? Gdzie szukam siły na pokonanie ziemskiego zmęczenia, zniechęcenia, a czasami nawet zagubienia? Gdzie?

Adoramus te Christe, benedicimus tibi,
Quia per crucem tuam redemistri mundum. (śpiew z Taize)

[Adorujemy Cię, Chryste i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż Twój świat odkupił.]

Pewność – gdzie jej szukać?

Zastanawiam co można schować pod słowami “mieć pewność”.

Jedni zdają się “mieć pewność”, że jutro będzie pochmurnie, a nazajutrz ich pewność znika, bo budzi nas słońce.

Inni zdają się “mieć pewność”, że wszystkiego dopilnowali i wszystko przewidzieli, a za jakiś czas krzyczą boleścią niepewności.

A jeszcze inni od początku nie mają pewności, ale tylko ufają, wierzą i mają nadzieję, że tam do góry dojdą swoim, małym, marnym ziemskim życiem. Ale czy oni mają pewność?
Wbrew pozorom mają, bo gdy ich spytasz dlaczego idą pod górę dla nich za wysoką, albo dlaczego coś się dzieje – to oni wtedy mają pewność, że On jest, tu i teraz, tak jak był i będzie na zawsze.

Wybór rzeczywistości – szansa na sukces?

Gdy przeglądam coraz to bardziej oryginalne pytania w internetowych sondażach, zastanawiam się czy stwarzanie wrażenia, że o prawdach decydują sondaże, ma jakiś głębszy cel, czy też jest przejawem bezmyślności pytających.

No bo skoro można pytać, o politykę, o życie i śmierć, to dlaczego nie zadać na przykład takiego pytania: Czy akceptujesz, że po środzie jest czwartek? Czy należałoby to zmienić?

Obawiam się, że wbrew logice, która zawęża pole możliwego wyboru. Większość odpowiadających wybrałaby nową rzeczywistość, na przykład po środzie chcieliby sobotę, bo wtedy szybciej mogliby odpocząć.

Szkoda, oj szkoda, że logika nie jest poprawna społecznie…

Refleksja czy oglądalność – do kogo należy wybór?

Kiedyś media publikowały artykuły skłaniające do refleksji, natomiast za materiały pobudzające trzeba było płacić, wchodząc do zastrzeżonej strefy serwisu lub na przykład oddzielnego pomieszczenia w wypożyczalni wideo.

Obecnie pobudzające treści są na pierwszych stronach i w zasadzie są to jedyne dostępne treści, za jakiekolwiek artykuły sklaniające do refleksji trzeba płacić.
O wszelkiej erotyce, mówiło się dawniej szeptem lub na uszko, dzisiaj o refleksji mówi się “piano”.

I tak się zastanawiam, skoro ludzie dostają to, na co niby jest zapotrzebowanie – czyli mocno klikalne pobudzacze, to niby dlaczego mieliby płacić za coś co zmusza do myślenia i refleksji.

Trochę mi to przypomina ostatnie wydarzenia w piłce nożnej, ktoś mówi że to za drogo, a ktoś inny nas uszczęśliwia ekstra płatną transmisją… i jeszcze liczy że będę naiwny i za coś takiego zapłacę.

PS
Wbrew pozorom bez i-cośtam można żyć 🙂

Chorzy nie mają wakacji

Takie spostrzeżenie… z jednej strony otwieramy chorym drzwi, wzywamy do opieki nad nimi i do zniesienia barier architektonicznych. Wprowadzamy odwiedziny chorych w parafiach…

Z drugiej strony gdy nadchodzą wakacje, albo ważne święta kościelne… to najłatwiej rezygnujemy z odwiedzin chorych… oni nie wyjeżdżają na wakacje…
Jednak w odróżnieniu od tych, którzy wyjeżdżają na wakacje nie usłyszą napomnienia do uczestnictwa w życiu religijnym w czasie wakacji, bo wymagałoby to dodatkowego zaangażowania ze strony parafii.

Ze słabego najprościej zrezygnować… nie będzie miał siły aby prosić… na koniec rzeczywiście pozostanie mu tylko radio, telewizja i wieści od tych co jeszcze mogli pójść do Kościoła.