Kocham moją Żonę

Największym darem od Boga, jaki dostałem to miłość do mojej Żony. Każdego dnia odkrywam w Niej zachwyt naszego pierwszego spaceru i blask anielskich skrzydeł.

Gdy dzisiaj schorowany wróciłem do domu, moja Kochana Żona poczęstowała mnie wspaniałym rosołem, przygotowanym pomimo własnej choroby i zmęczenia, oraz niezapomnianym uśmiechem, a Michał Dominik radośnie powtarzał Tata!

Bóg jest hojny ponad ludzkie ograniczone wyobrażenie, “Bóg jest Miłością!”

o.Jacek Woroniecki OP

Mądry Dominikanin, którego spuścizna książkowa każdego dnia pomaga odkrywać na nowo Pełnię modlitwy. Od grudnia 2004 roku trwa proces beatyfikacyjny tego przewodnika rozumu i sumienia. Gdy zwracamy się do niego z naszymi rodzinnymi troskami, zawsze wspiera nas mądrością i prostotą ewangelicznej jasności.

o. Jacek Woroniecki OP jest obecny tak jak i błogosławiony o.Michał Czartoryski OP w życiu naszej Rodziny i czujemy ich modlitewną obecność w tym co ziemskie i trudne.

Ufamy, że już niedługo dobiegnie końca proces beatyfikacyjny o.Jacka i zostanie ogłoszony błogosławionym w Kościele Powszechnym.

Ojcze Jacku, módl się za nami!

Rotawirus

Michał Dominik ma się już dobrze i nadrabia zaległości w zabawie. Po poniedziałkowym rozwolnieniu w opinii naszej znajomej lekarki wszystko stało się jasne, Michała dopadł rotawirus. Teraz pozostaje przyglądanie się jak Michał wraca do zdrowia i dokonuje kolejnych epokowych odkryć 🙂

Na bieżąco sprawdza prawo Newtona, puszczając z pewnej wysokości większość przedmiotów, ku własnej radości odkrywcy, można powiedzieć z miną “a jednak spada”.

Pierwszy kwietnia

Wg Kaznodziei z Jasnej Góry, który odprawiał o świcie Mszę św. transmitowaną przez Radio Jasna Góra, dzień pierwszy kwietnia to piękny dzień, dzień rocznicy ślubów lwowskich Jana Kazimierza (1 kwietnia 1656r.). W ów dzień król Jan Kazimierz ogłosił Maryję z Jasnej Góry Królową Polski i oddał w jej opiekę Polskę.

Wg pewnej posłanki, dawnej spikerki innego radia…, dzień pierwszego kwietnia to dzień narodzin Judasza, co ma jej zdaniem bardzo wielkie znaczenie w tradycji chrześcijańskiej.

I tak w pięknie Wielkanocnej radości pozostaje pytanie bez odpowiedzi, co wybrać drogę Nadziei i Dobrej Nowiny, czy też drogę szukania zła pośród dobra za wszelką cenę.

Osobiście wybieram śluby Jana Kazimierza 🙂

Trudne pytania

W nocy mieliśmy pierwszą nocną akcję karetkowo-szpitalną w historii naszej rodziny. Nasz Michałek mimo wielkiej waleczności poległ ostatecznie o 2:40 w nocy, kiedy to obudził nas i za pomocą termometru przyznał się do temperatury 39,6C.

Pozostała szybka decyzja o konieczności konsultacji lekarskiej, telefon na pogotowie z pytaniem co robić. Pogotowie z całego serca chce pomóc, ale ponieważ nie ma dyżurnego pediatry, pozostaje jedynie transport do dyżurnego pediatry w szpitalu z rejonu. Czekamy więc na przyjazd pogotowia pospiesznie szykując Michała do podróży, jednak oczekiwanie na karetkę trwa około 1,5 godziny. Jedzie Mama i Michał. Ja zamykam dom i dzwonię po taxi, oczywiście bez grosza w kieszeni – więc pozostaje podjazd pod bankomat. Oczywiście dzisiaj bank ma dzień aktualizacji oprogramowania, więc karta debetowa nie działa, pozostaje kredytowa. W końcu jesteśmy razem w szpitalu.

W ostatecznym rozrachunku jeśli nie ma pediatry na dyżurze, szybszą metodą na przyszłość będzie wezwanie taxi i przejazd do szpitala.

W szpitalu obudzony pediatra, po pierwszych oznakach zniecierpliwienia, że ktoś “dopiero”! w nocy zauważył gorączkę – tak jakby utrzymująca się gorączka pojawiała się zawsze o 16:14 ;-), daje diagnozę zapalenie ucha środkowego, a w związku z tym kieruje nas do Oddziału Ratunkowego w Katowicach, ponieważ laryngologia dziecięca ma tam ostry dyżur.

Kolejna notka na przyszłość, gdy dziecko ma 38 choćby na chwilę od razu jechać na konsultacje.

I tak o 4:20 (dodatkowego dramatyzmu dodała zmiana czasu – była 3:20) znajdujemy się w pustym zamkniętym szpitalu, ze skierowaniem do Katowic i bez samochodu, w chwili gdy liczy się czas. Teraz trzeba szybko przeanalizować w głowie do kogo można zadzwonić o tej porze z prośbą o pomoc transporcie do Katowic. Dzwonimy i tak jak zawsze, pomimo ogromnego zmęczenia i raptem 1godziny snu bliska osoba nie zawodzi. Potem przejazd we mgle do Katowic, a tam szukanie Szpitala w nieznanej nam dzielnicy miasta, okupione utratą jednej czapki.

Ostatecznie po wstępnych bojowych okrzykach lekarki “a czemu nie wcześniej”, dostajemy diagnozę ropny katar i zapalenie spojówki, możemy wracać do domu i kupować listę leków.

O 7-mej rano jesteśmy w domu.

Trudne pytania:
– to pytanie o osoby, do których można zadzwonić z prośbą o szybką pomoc transportową, czy też w ogóle o pomoc w środku nocy,
– jakie rozwiązanie wybrać aby ono było najszybsze i najbezpieczniejsze dla dziecka.