PM 13.3 Kontemplacja jest także Twoją drogą!

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
13.3 Kontemplacja

Nader ważnym jest usunąć z opinii wiernych to mniemanie, które św. Teresę tak oburzało, że droga kontemplacji jest pełna niebezpieczeństw i że nikogo nie należy do niej zachęcać. Z mniemaniem tym można się jeszcze spotkać, a łączy się ono z tym przekonaniem, że normalną drogą, po której ogół chrześcijan ma kroczyć, aby osiągnąć zbawienie – jest droga ascezy, a właściwą jej formą modlitwy jest rozmyślanie.

Droga mistyki i kontemplacji miałaby być przywilejem pewnych tylko dusz, specjalnie od Boga powołanych i nie należy zabiegać samowolnie, aby się na nie dostać. Otóż odwieczna tradycja Kościoła o rozwoju życia duchowego takiego rozróżnienia dwóch dróg nie zna; jedna jest wedle słów Zbawiciela tą wąską drogą, która wiedzie do żywota. W miarę jak człowiek wiernie się po niej wspina, z jednej strony coraz bardziej przez ascezę życia codziennego, tj. przez umartwienie oczyszcza swą duszę, a z drugiej przez mistykę, tj. przez tajemnicze działanie łaski na modlitwie łączy ją z Bogiem. Wszak termin “mistyka”, “mistyczny” nic innego nie znaczy jak to, co jest przed nami ukrytego, co jest dla nas tajemnego, a tym jest w naszym życiu duchowym cała działalność pierwiastków nadprzyrodzonych w duszy i jej władzach.

Znane jest natomiast i ogólnie przyjęte w nauce chrześcijańskiej rozróżnienie dwóch rodzajów łask, z których jedne są przeznaczone dla wszystkich, bo mają na celu uświęcić ich dusze gratiae gratum facientes, czyli uświęcające, podczas gdy drugie same przez się nie uświęcają, a służą do wypełniania specjalnych zadań w Kościele gratiae gratis datae – społeczne. Do tych ostatnich należy moc czynienia cudów, dar prorokowania lub czytania w sumieniu, widzenia, ekstazy itp. Otóż tych ostatnich łask nikt poszukiwać nie powinien ani się o nie starać, ani się nawet o nie modlić. Bóg je daje tym, których przeznaczył do jakiejś specjalnej roli w Kościele, i w życiu wielu świętych nie odegrały one niemal żadnej roli.

Inaczej rzecz się ma z łaskami pierwszego rodzaju; one są dla wszystkich przeznaczone i zaczątkiem ich jest sama łaska uświęcająca z towarzyszącymi jej cnotami wlanymi, które dusza otrzymuje w dniu chrztu świętego. W miarę jak człowiek postępuje wiernie wedle zobowiązań, które w tym dniu na niego włożono, czynniki nadprzyrodzone coraz bardziej opanowują jego duszę i coraz lepiej usprawniają wszystkie jej władze do wiernej służby Bożej. Kresem tego procesu ma być z jednej strony oczyszczenie duszy ze wszystkich niedozwolonych przywiązań do rzeczy doczesnych i coraz głębsze zjednoczenie z Bogiem, który w niej mieszka, tak aby w chwili rozstania się z ciałem nie było w niej nic takiego, co by było przeszkodą w zjednoczeniu się z Bogiem twarzą w twarz. Do tego zjednoczenia winna ona przez całe życie dążyć i w pewnej, niedoskonałej wprawdzie, formie może ona je już na tej ziemi. uzyskać na drodze wiernej modlitwy.

Często spotykam się z poglądem, że Kontemplacja jest tylko dla “wtajemniczonych”. Nie odczuwam, aby wiele się zmieniło w tym względzie od czasu zapisania powyższych słów przez o.Jacka Woronieckiego.

Kontemplacja jest także Twoją drogą! Nie ustawaj w poszukiwaniu Kierownika Duchowego, który pomoże postawić Ci pierwsze kroki na tej drodze. Nie zniechęcaj się pierwszymi niepowodzeniami, niezrozumieniem przez niektórych Spowiedników Twoich pragnień duchowych. Trwaj na modlitwie i w spokoju szukaj właściwego Kierownika Duchowego. Szukaj możliwości wyjazdu na spotkania o duchowości kontemplacyjnej organizowane na przykład przez ojców Karmelitów Bosych.

Nie wymagaj od siebie na początku Kontemplacji, mocy czynienia cudów, daru prorokowania, widzenia, ekstazy itp. Czyń na początku to, co Tobie Bóg danego dnia przeznaczył. Czyń to sumiennie, uczciwie i sprawiedliwie.

Być może początkiem kontemplacji jest ciche zamknięcie drzwi tak, aby innym nie sprawiać bólu hałasem, zamiast codziennego głośnego trzaskania z pośpiechu.

Kontemplacja zaczyna się od prostoty serca.

PM 13.2 Trzy drogowskazy Kontemplacji

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
13.2 Kontemplacja

I tu, jak wszędzie, należy się kierować z jednej strony tradycyjną nauką Kościoła, a z drugiej roztropnością, która z właściwym sobie umiarem winna poznać, kiedy dusza już może przejść od rozmyślania do kontemplacji. Dla kierowników dusz posiadanie odnośnych wiadomości i nie mniej koniecznej od nich roztropności, jest sprawą ogromnej doniosłości. Kto wie, czy nie jest to pierwsze i najważniejsze zagadnienie, z którym winni się oni dobrze zapoznać, jeśli chcą naprawdę w duchu nadprzyrodzonym prowadzić dusze do Boga.

Otóż zarówno im, jak i duszom praktykującym stale modlitwę myślną, ogromną usługę oddaje tu prosta i jasna doktryna św. Jana od Krzyża. […]

Św. Jan zaczyna od tego, że bardzo jasno i wyraźnie ostrzega zarówno przed zbyt pochopnym opuszczaniem rozmyślania, nim przyjdzie na to właściwa chwila, jak i przed upieraniem się przy nim wtedy, kiedy już czas jest, aby przejść do kontemplacji. […]

Po tym wstępie wymienia św. Jan po kolei owe trzy znaki, po których można poznać, czy naprawdę ten moment w życiu duchowym przyszedł.

Pierwszym z nich jest sam fakt, że dla osoby, która dotąd regularnie uprawia rozmyślanie, z czasem staje się ono coraz bardziej uciążliwe, a nawet czymś ponad siły. […]

Drugim znakiem jest brak pociągu do rzeczy doczesnych, które gdy do nich przylgnąć, stają się wielką przeszkodą w modlitwie myślnej. […]

Nie wystarczy – pisze św. Doktor Karmelu – spostrzec w sobie dwa te pierwsze znaki, jeśli brak jeszcze trzeciego. Bo choćby się zauważyło, że niepodobna rozpamiętywać i myśleć o rzeczach Bożych przy równoczesnym braku przyjemności w myśleniu o czymś innym, mogłoby to pochodzić z melancholii lub innego chorobliwego usposobienia, wynikającego z mózgu czy z serca. Zwykło ono powodować pewne ukojenie i zawieszenie czynności zmysłowych i sprawiać, że się o niczym nie myśli i niczego nie pragnie ani że się nie znajduje przyjemności w myśleniu o czymkolwiek, a tylko w pozostawaniu w miłym odrętwieniu. Przeciwko temu posiadać się powinno znak trzeci, to jest świadomość i miłosne napięcie uwagi, dające duszy spokój, jakeśmy to wyżej powiedzieli.

Temu trzeciemu znakowi św. Jan najwięcej miejsca poświęca, bo on jest tu decydujący; nie tylko bowiem wyklucza przyczynę, która ze strony ciała mogłaby wpływać hamująco na modlitwę myślną, ale wskazuje jednocześnie i przyczynę istotną tego stanu, a mianowicie ciche napięcie uwagi do rzeczy Bożych, które tyle razy już przemyślane, nie wymagają dalszych rozważań, ale przywiązują duszę do siebie i wywołują w niej głęboką radość wewnętrzną. […]

Trzy znaki św. Jana sprowadzają się przeto do przeglądu trzech czynników, które mogą na naszą duszę działać. Bo na duszę działa, po pierwsze, świat, który nas otacza i nieraz zbyt silnie do siebie pociąga; po wtóre, ciało, które jest istotnym składnikiem naszej natury ludzkiej i nieraz silnie ją hamuje w jej działalności duchowej; i wreszcie, Bóg, zamieszkujący ją przez łaskę. Innej przyczyny, tłumaczącej niemożność prowadzenia nadal rozmyślania, nie ma i być nie może, toteż gdy się dwie pierwsze wykluczy, pozostaje trzecia. […]

Nie idzie zatem bynajmniej o to, aby kontemplacja już raz na zawsze wykluczała rozmyślanie. I tu św. Jan bardzo mądrze poucza, że nieraz przyjdzie ona tylko na chwilę w czasie rozmyślania i wtedy bynajmniej nie należy się przymuszać do rozważań, ale poddać się temu ukojeniu, jakie duszę nawiedza. Gdy zaś ono minie i możność rozmyślania wróci, należy znowu się do niego zabrać.

Drogowskazy animują i ukazują drogę, lecz same z siebie do celu nie dochodzą. W życiu bardzo ważnym dodatkiem do drogowskazów, jest zdanie osób starszych, już doświadczonych życiem. Uczymy się z sukcesów i błędów innych osób tak, aby ograniczyć własne błędy.

W życiu duchowym Kierownicy Duchowi i Stali Spowiednicy pełnią rolę moderującą drogowskazy. To oni, jak słusznie zauważa o.Woroniecki, winni posiadać odnośne wiadomości i nie mniej konieczną od nich roztropność, w celu pomocy duszy wstępującej na drogę kontemplacji.

Drogowskazy ukazują drogę, lecz same z siebie do celu nie dochodzą. Św.s.Faustyna Kowalska jak i św.o.Pio podążali do świętości drogą rozmowy (także w formie listów) z kierownikami duchowymi.

Obecnie w życiu modlitewnym, podaje się drogowskazy, brakuje jednak rozmów umacniających z osobami, które potrafią duszę naprostować, gdy ta pobłądzi.

Jeżeli drogowskazy kontemplacji porównywać do zakochania, to i w kontemplacji mogą pojawiać się podobne problemy, jak przy zakochaniu odurzającym, platonicznym i toksycznym.

Drogowskazy ukazują drogę, lecz same z siebie do celu nie dochodzą.

PM 13.1 Nie ustawać w rozwoju

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
13.1 Kontemplacja

Rozmyślanie nie jest kresem naszego życia duchowego, ale jest początkiem, i kto wiernie mu się będzie przez jakiś czas oddawał, ten zacznie postępować naprzód w umiejętności modlitwy, tak iż z czasem te ramki, które ono mu zapewniało, aby ułatwić pierwsze kroki na tej drodze, staną się zbyteczne.

Zapewne, że są dusze, które się tak do ramek rozmyślania przyzwyczajają, że nie mogą inaczej modlitwy myślnej odprawiać. Należy je zostawić w spokoju i nie zmuszać do innych form modlitwy, które im nie odpowiadają; sumienne, odbywane przez całe życie rozmyślanie będzie dla nich potężnym czynnikiem uświęcenia.

Ale jakże błędnym i dalekim od tradycji chrześcijańskiej i nauki wielkich jej mistrzów byłoby żądać tego od wszystkich dusz i zatrzymywać je na tym pierwszym stopniu umiejętności modlitwy, wtedy gdy dojrzały one już do tego, aby się wznieść wyżej. Są ludzie, którzy tak słabo nauczyli się czytać, że całe życie umieją tylko sylabizować i to wodząc palcem po liniach. Nikomu jednak nie przyjdzie na myśl wszystkim radzić, aby tak czynili i o większą sprawność w czytaniu się nie starali. […]

Na tym polega istotna różnica między rozmyślaniem i kontemplacją; w pierwszym czynnik intelektualny przejawia się w formie rozumowania, w drugiej – w formie intuicji, czyli prostego wglądu w prawdy wiary. I tak pierwsze, aby być modlitwą, winno być przeniknione ze strony woli miłością, tak samo i kontemplacja winna być takim miłosnym wglądem w to, co dla człowieka jest najbardziej miłości godnym. Najpiękniejszą ilustracją tej nauki jest znana odpowiedź, dana przez owego wieśniaka, gdy go św. Jan Vianney zapytywał, co ma tak długo do mówienia Panu Jezusowi, gdy klęczy przed Najświętszym Sakramentem: Ja na Niego spoglądam, a On na mnie.

W życiu modlitwy jest wielka pokusa do samoograniczenia. Ustalamy sobie cel i do niego dążymy, a gdy go osiągniemy, osiadamy na laurach. Kiedy ktoś nas zachęca do dalszego rozwoju, wzbraniamy się, twierdząc, iż to co mamy w zupełności nam wystarcza, a chcieć więcej już nas przerasta…

Boimy się przyznać do głodu Boga!

Modlitwa – rozmowa z Bogiem, jest niekończącym się rozwojem. Gdy zasmakujemy w spokojnej modlitwie rozumowej, nie możemy poprzestać. Winniśmy z ufnością oddać się w ręce Jezusa i kroczyć dalej, ku kontemplacji Boga w otaczającym nas Świecie.

Cytatem z księgi Ozeasza na początku rozważania o. Jacek Woroniecki, zwraca uwagę, że do kontemplacji wystarcza sam Bóg. Nie potrzeba nam regułek, opasłych tomów mądrości itp. Mamy wyjść na pustynię i słuchać, co Bóg mówi w naszym sercu.

Żyjemy w miastach i miejscach, które stają się współczesną pustynią. Teraz i tutaj Bóg na mnie czeka i mówi do mnie: Spójrz na mnie, tak jak ja spoglądam na Ciebie – zagoniony człowieku.

Spójrz na Krzyż w swoim mieszkaniu, Bóg na Ciebie patrzy i czeka.

PM 12.3 Modlitwa jest otwarciem na Boga

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
12.3 Modlitwa myślna

W modlitwie myślnej, czyli rozmyślaniu, zawsze będzie dość miejsca na pracę nad sobą, która winna być cała oparta na codziennym rozmyślaniu i rachunku sumienia. Ale sprowadzać do niej całą modlitwę myślną i kazać rozmyślać zawsze tylko o swych wadach i grzechach, słowem o całej swojej nędzy, byłoby wielkim błędem. Takie ciągłe grzebanie w sobie nadałoby i modlitwie i całemu życiu duchowemu cechę smutku i przygnębienia, a przy tym utrwaliłoby w duszy niezdrowe zajmowanie się wyłącznie sobą. Trzeba więc koniecznie ćwiczyć się właśnie na modlitwie w wyrywaniu się z egoistycznego wpatrywania się w siebie, a natomiast w zapominaniu o sobie w Bogu. Podobnie i w życiu codziennym trzeba będzie ćwiczyć się w zapominaniu o sobie w bliźnich i dla bliźnich. Dusza na takim zapominaniu o sobie nic nie straci; przeciwnie, ono ją niepomiernie wzbogaci w myśl obietnicy Zbawiciela, iż kto by stracił życie swoje z mego powodu, zachowa je (Łk 9, 24). To samo miał On powtórzyć po wiekach św. Katarzynie ze Sieny: myśl o Mnie, a ja będę myślał o tobie. […]

Gdy trudność skupienia uwagi sprawi, że jak się wydaje, nic nie mamy Bogu do powiedzenia, trzeba będzie dalej trwać przed obliczem Jego i w pokorze serca ofiarowywać Mu swą niemoc i towarzyszące jej cierpienie. Bóg nie wymaga od nas wielomówstwa, jak sądzą poganie (Mt 6, 7), ale pełnienia Jego woli, której najlepszym wyrazem jest przyjęcie z Jego rąk cierpienia w jakiejkolwiek formie będzie Mu się podobać nam je zesłać. Cierpieć przed Nim w milczeniu jest doskonałą modlitwą, za którą On, widzący wszystko, co się w skrytości serca dzieje, stokrotnie wynagrodzi.

Kapłanowi skarżącemu się swemu spowiednikowi, że cierpienie nerwowe nie pozwala mu na skupienie w szczególności rano, gdy pragnąłby się przygotować do mszy świętej, ten ostatni słusznie odpowiedział: “A czyż cierpienie nie jest najlepszym przygotowaniem do Najświętszej Ofiary?”

Modlitwa jest największą radością naszego życia. Jest to niejako nieustanne wypowiadanie słów Ośmiu Błogosławieństw, i odkrywanie słów Psalmisty “Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.” (Ps 23,4)

Modlitwa jest największym wyznaniem bezradności, gdy wszystko co ludzkie trzeba odrzucić i oddać z pokorą Bogu “Wołam do Ciebie, z krańców ziemi, gdy słabnie moje serce: na skałę zbyt dla mnie wysoką wyprowadź mnie.” (Ps 61,3)

Modlitwa jest pójściem śladami św.Piotra kroczącego po jeziorze. Jakże często z “politowaniem” patrzymy na św.Piotra, który nie potrafił w ufności iść śladami Jezusa po wodzie, tak jakby dla nas to było coś prostego. św.Piotr zwątpił i zaczął tonąć.

A jednak w tej przypowieści można dostrzec wielkość św.Piotra, dlaczego stał się Skałą Kościoła Jezusa. św.Piotr był człowiekiem modlitwy otwartym na Boga, nie kombinował. Gdy tylko poczuł swoje zagubienie w morskiej toni, od razu zawołał “Panie ratuj mnie!” (Mt 14,22-33).

Jakże często pozostajemy na etapie spojrzenia z “politowaniem” na św.Piotra i jak rzadko czerpiemy naukę z jego siły pokornej prośby “Panie ratuj mnie!”, bo bez Ciebie nie mogę nic uczynić.

Modlitwę trzeba budować na piotrowej skale, inaczej “ucho” sumienia zarasta, czyniąc człowieka głuchym na Głos Boga. Potrzeba nam wsłuchiwać się nieustannie w Głos Boga (Dekalog), tak aby w naszym sumieniu trwała modlitwa Pańska, a nie walka z Bogiem.

PM 12.2 Modlitwa prowadzi ku miłości

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
12.2 Modlitwa myślna

Jak więc w samym rozmyślaniu należy się wystrzegać zimnej spekulacji, tak tu, gdzie idzie o konkretne postanowienia, bardzo troszczyć się należy, aby nie były one czynione z tą jakąś zimną stoicką pewnością siebie, ale aby były korną modlitwą do Pana o światło, o siłę, o to wszystko, co nam będzie potrzebne, aby wytrwać w dobrym. […]

Pięknie to wyraziła św. Joanna Franciszka de Chantal, mówiąc, że na modlitwę należy wchodzić wiarą, trwać nadzieją, a wychodzić miłością. Otóż miłość przejawia się nie tylko w jednych, konkretnych postanowieniach, odnoszących się do naszego życia, ale ma o wiele szersze pole działania. Nieraz sam przedmiot rozmyślania będzie tego rodzaju, że żadnych konkretnych postanowień dla codziennego życia nie da się z niego wysnuć, a sztucznie się ich doszukiwać byłoby tylko pustą stratą czasu. Natomiast wzbudzi on w duszy niemniej konkretne afekty adoracji, dziękczynienia, skruchy i chęci zadośćuczynienia, które sprawią, że modlitwa bynajmniej nie minie się ze swym celem. Nieraz przyniesie ona więcej chwały Panu Bogu, a wtedy i dusza nic na tym nie straci, bo zjednoczy ją bardziej z Bogiem, co jest najistotniejszym celem każdej modlitwy. I w tej dziedzinie należy się wystrzegać utylitaryzmu, który się do niej zakrada i każe nam sądzić sprawy Boże tylko wedle bezpośrednich rezultatów, dostępnych dla naszego poznania, a nie dostrzegać dalszych, bardziej ukrytych, które tylko w świetle wiary dostrzec można.

W życiu modlitwy pojawia się czasami pokusa ograniczenia Planów Bożych. Zamiast z wiarą wszystko oddać Bogu, tworzymy własne rozwiązania, których realizację “zlecamy” Panu Bogu.

W życiu modlitwy trzeba trwać z nadzieją, ponieważ modlitwa nie jest działaniem arytmetycznym prowadzącym do prostego otrzymania wyniku “zrób tylko to i to”. Modlitwa myślna prowadzi do wsłuchania w słowa Maryi wypowiedziane podczas wesela w Kanie Galilejskiej “Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J2,5)

W życiu modlitwy rodzi się miłość, uzdalniająca do czystego spojrzenia na dary od Boga. Dzięki miłości płynącej z modlitwy, dostrzegamy Bożą dobroć. Dostrzegamy ją nawet wtedy, gdy Bóg niweczy nasze “najlepsze” rozwiązania, z którymi przyszliśmy na modlitwę.

Bóg jest Miłością i doprawdy wie lepiej, co jest prawdziwym dobrem dla każdego człowieka — trzeba się wsłuchać z wiarą i nadzieją w Boży głos.