Światłość rozświetliła ich oblicze i ciało

Był taki czas, gdy jako student dorabiałem do stypendium, pozując w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu.

Nigdy wcześniej nie spodziewałem się, że moje ciało może być dla kogoś natchnieniem do tworzenia dzieł sztuki. Z początku byłem nieśmiały, bałem się przekroczyć próg sali malarskiej, widząc na tej sali znajomych z Kościoła i nie tylko…

Z czasem zacząłem się przełamywać… i coraz to bardziej odkrywać… to, co dotychczas było zakryte…

Wcześniej wydawało mi się, że człowiek stając przed innym człowiekiem staje się od razu obrazem… a tutaj było inaczej, trzeba było stać i być sztywnym w formie. Na pierwszej sesji gdy spytano mnie czy chcę pozować na siedząco, odpowiedziałem dziękuje postoję. No i stałem dumnie, potem w próżności stwierdziłem, że czas usiąść… no i rozwaliłem studentom sesję :-(((

Potem już wiedziałem, że czy stoję czy siedzę, mam być sztywny w formie. Obok mnie pozowała nimfa… ja podgrywałem jej przez całą sesję na oboju, w rzeczywistości jej nie widząc (za plecami miała sofę, na której rozkosznie ułożyła się do pozowania)…

Ona ukazywała piękno swojego kobiecego ciała w bezruchu, ja okryty ubraniem ukazywałem piękno ciała muzyka grającego w ruchu palców. Jakże ciało człowieka jest piękne!!!, wtedy gdy na to ciało spogląda się czystym wzrokiem. Jakże pięknie ukształtowane jest w swoich krągłościach i załamaniach światła ciało kobiece i jakby surowe ciało męskie. Czymże byłby człowiek bez ciała.

No i jeszcze najważniejszy element ciała – twarz, która przez mędrców jest nazywana odbiciem Duszy. Niesamowite, w twarzy kryje się największa nagość człowieka, bo tam dostrzega się jego Duszę, serce i te wszystkie uczucia…

Spójrz w twarz kobiety, w jej roziskrzone ogniem miłości oczy, w jej zasłuchane miłością uszy, w jej rozpalone rumieńcem dobroci policzki, w jej zachwycający się zapachami świata nos, w jej cudne wargi okrywające figlarny język wypowiadający słowem to co w jej tajemniczej głębi ukryte, w jej perłowe zęby które odsłaniają wargi w uśmiechu, w jej zmarszczone matczyną troską czoło, w jej brwi ukazujące to cudne bogactwo uczuć jakie w niej drzemie, i w jej wspaniały śmiejący się podbródek – dopełniający tego co od góry ubogacają włosy… i do tego uśmiech niezbadany, nieodkryty – tak pełny miłości, radości i oddania serca…

Spójrz w twarz mężczyzny, w jego oczy wpatrzone w tą jedyną, w jego uszy poszukujące prawdy, w jego policzki stwardniałe z miłosnej obawy “czy ona kocha?”, w jego nos rozpoznający jej zapach bliskości nawet w ciemnościach, w jego twarde wrażliwością wargi ukrywające czasem nazbyt cięty język, w którym brakuje słów aby oddać piękno jedynej bo jakże można nieskończony blask jej piękna w słowach ukazać, w jego uśmiech troskliwej miłości odsłaniający zęby i drogę do jego serca (żołądka?), w jego rozpromienione ojcowską czułością czoło, i w jego brwi, które swoim spokojem przekazują spokój, i w jego podbródek przepełniony czasem włosami, gdy czoło pozostaje już bez włosów… i do tego uśmiech niezbadany, nieodkryty tak pełny miłości, radości i oddania serca…

Jakże nie dbać o własne ciało, o to aby piękno ciała ukazywało odblask Piękna nieskończonego… Wszyscy Święci także mieli ciało, żyli podług ciała, zachwycali się jego pięknem widocznym w człowieku… Święci – normalni ludzie kochający, żyjący w rodzinach, zakonach, samotności… i ten moment, który w ich życiu opisano,

a na koniec światłość rozświetliła ich oblicze i ciało…

Spytałem o dobrą książkę?

Spytałem Go o dobrą książkę, która przemienia człowieka… Podał mi czerwone opasłe tomisko i powiedział bardzo to lubię… Spojrzałem na nic niemówiące nazwisko autorki – Hanna Malewska i równie niepozorny tytuł Przemija postać Świata

Księga – 690 stron, jakby nie przystająca swoją cierpliwością do czytania, do współczesnego szybkiego życia. Jednak jak postanowiłem ją przeczytać, tak od połowy nią ożyłem, a teraz w chwilę po ukończeniu zdaję sobie sprawę dla jakiego fragmentu warto było czekać 689 stron.

Odkleiwszy spojenia trafił wreszcie na czytelne słowa – stare, greckie pismo – zdanie bez początku i bez końca.
Odczytał:
“…jakże piękny jest człowiek, gdy jest człowiekiem…”
Zamknął oczy. Po długiej chwili spod jego zrogowaciałych sinych powiek wytoczyły się dwie łzy.

Warto zaufać człowiekowi podającemu książkę… i czytać ją do końca.

Robert pyta

Robert (http://wolnepytania.blog.pl/) mądrze pyta i tym razem spytał o Samokrytycyzm:

…Czy mógłbyś powiedzieć z czystym sumieniem o sobie, że potrafisz się przyznać do błędu???

Mnie w tej chwili przyszło do głowy kolejne pytanie, jakby dopełniające pytanie Roberta: Czy mógłbyś powiedzieć z czystym sumieniem o sobie, że szukasz w życiu Dobra, tak aby iść prostą drogą i unikać błędów???

Bardzo lubię drapać się za uchem…

Bardzo lubię drapać się za uchem… robię to w najbardziej nieprzewidywalnych chwilach… na przykład zakładam okulary i już się tam drapię za uchem…

Próbowałem się leczyć, nakupiłem więc plastrów i miodu. Plastry na te uszy, co by drapiący palec ślizgał się po plastrze i nie ranił ucha. Natomiast miodem chciałem rany zalać, jednak miód jakiś taki scukrzony był czy skrystalizowany, no i nie chciał się lać…

Hm, nie ma rady i poszedłem do barku rodziców, był miód płynny pisało “pitny” to i go napocząłem, potem stwierdziłem, że jednak bardziej mnie boli gardło od tych uszu…

Kiedy po kilku godzinach obudziłem się, z wrażenia sięgnąłem lewą ręką do prawego ucha i znowu zacząłem się drapać, ale ucha już tam nie było… chyba za dużo się tym razem wirtualnie wypiło…

Praca nocą

Wczoraj-dzisiaj pracowałem do 5:30 rysując żelbet… i tak sobie myślę, że praca jest czasem trudnym błogosławieństwem…

Zarazem jest to czas niesamowitej głębi myśli, jakby osłabienie ciała ożywiało duszę i serce…