Dwa światy lecz ten sam kawał

Mój przełożony zawodowy (czytaj president) uwielbia w każdej sytuacji opowiadać kawał Churchila o myszy, która uratowała się z utonięcia w mleku, wyprodukowawszy piękną kostkę masła.

Mój przełożony duchowy (czytaj bishop) uwielbia w każdej sytuacji opowiadać kawał Churchila o myszy, która uratowała się z utonięcia w mleku, wyprodukowawszy piękną kostkę masła.

Dwa różne światy lecz ten sam kawał, i mój cisnący się na usta morał. Jak mysz wpada do chudego mleka, to za nic masła nie wyprodukuje. I tak przełożeni czynią nam maselniczkę z głowy!

Żona – prawdziwy tłumaczowski skarb!

A moja Żona kochana tłumaczy mi, na prosty język polski wszystkie wypowiedzi Prezydenta i Premiera.

Tylko jej wspaniałe delikatności uszowe, potrafią wyłuskać głębokie znaczenie słów, wypowiedzianych przez wyżej wymienione osoby.

Tylko Żona potrafi zdemaskować “sok” i przetłumaczyć na “szok”.

Tak, Żona to prawdziwy tłumaczowski skarb!

J.u.T.!

Jezu ufam Tobie!

najpiękniejsza ilustracja muzyczna do tych słów to Missa de Misericordia (Dzięki Ci Panie) Pawła Bębenka – polecam w dzisiejsze Święto!

Dwa sklepy – dwa światy

W pierwszym sklepie kompetentni sprzedawcy, na dodatek chcący dopomóc w optymalnym wyborze. Dopytują, pokazują, proponują i potrafią wdać się w twórczy spór z kupującym, tak aby pokazać wady i zalety towaru. Towar zamówiony od razu skrupulatnie opisują i pilnują do dnia zakupu, dodając w dniu zakupu zniżkę 50zł.

W drugim sklepie kompetentni sprzedawcy – do pierwszego pytania. W końcu przestaje się ich o cokolwiek pytać i samemu próbuje poznać i odkryć tajniki wszelkich wózków, łóżeczek i pościeli. Towar zamówiony jest towarem wirtualnym. Sprzedawcy Ci zapisują nic nie znaczące karteczki z nazwiskiem i telefonem. W dniu odbioru sprzedawcy na nasz widok okazują teatralne zadziwienie (zwłaszcza, że od razu nas poznali jako osoby charakterystyczne) i brną w kłamstwie po kres utraty własnego tchu. Na koniec ich kłamstwo ma krótkie nogi i pytając nas o dane zamawiających i nieczekając odczytują nam – z pytaniem w głosie – dane jeszcze innych osób nabitych w terminową butelkę. Oczywiście zapewniają, że sami nie wiedza dlaczego tego towaru nie ma, bo przecież miał być. Tutaj litość człowieka zdejmuje i chce się rzec, że my też nie wiemy dlaczego oni tutaj pracują 😉

I tak się zastanawiam, do którego sklepu poszedłbyś czytelniku następnym razem? 😉