“Choć oczy słabną, nie słabnie miłość Kościoła”

Choć oczy słabną, nie słabnie miłość Kościoła
Zapis pięknej i mądrej korespondencji pomiędzy prof. Stefanem Swieżawskim a papieżem Janem Pawłem II. Czytam tam między innymi:

Wychowanie PRL-owskie” w rodzinach, przedszkolach i szkołach zraniło głęboko nasze społeczeństwo. Stwarza to ogólnie niski poziom kultury, brak przygotowania humanistycznego najbardziej elementarnego, co utrudnia ogromnie dojście do skarbca myśli filozoficznej i teologicznej. […]
Słuszną tendencję do zupełnego wyzwolenia się z “zideologizowanych”: filozofii i teologii – zrozumiano opacznie jako dyrektywę do “porzucenia balastu” tradycyjnej metafizyki (tomistycznej), a co za tym idzie i spekulatywnej (filozoficzno-kontemplatywnej) teologii. Doprowadziło to do fatalnych następstw. Słuszne skądinąd hasło “końca epoki (nie Tomaszowej!!) tomistycznej w Kościele” spowodowało, że już kilka pokoleń młodych kapłanów straciło żywy kontakt z wielką metafizyką (zwłaszcza z filozofią bytu św. Tomasza) i z całym czcigodnym dziedzictwem wielkiej myśli antyku, patrystyki i średniowiecza; zbliżając się coraz bardziej do filozofii nowożytnych i współczesnych o bez porównania mniejszym ciężarze gatunkowym. Tę katastrofę kulturalną dopełnia jeszcze zastraszający zanik znajomości łaciny i greki, a także gwałtownie wzrastająca niechęć do czasochłonnych, wytężających studiów i lektur.

Dwa lata

Mijają dwa lata od dnia kiedy zostałem obdarowany blogiem i zmobilizowany do wyznań.oboisty.
W dniu owym, nie wiedziałem czym jest blog, zdawało mi się natomiast, iż wiem czym jest wyznanie.
Dzisiaj czytam Wyznania św.Augustyna i zdaję sobie sprawę, jak mało wiem o wyznaniach… Pisać o prawdzie i jej nie zafałszowywać, trudne zadanie jakie stoi przed oboistą, ale bardzo miłe i dodające sił każdego dnia. Twórcza strona internetu…

Zaiste rozwaga to czy głupota?

Zaiste rozwaga to czy głupota?
Móc walnąć pięścią w stół, móc zaprzeczyć całemu własnemu dotychczasowemu zaangażowaniu, móc powiedzieć prawdę “prosto z mostu”. Po chwili wahania, spróbować po raz ostatni(!!!) wysilić szare komórki, aby podejść cwanego lisa. Plan wymyślony bliski ideału. Pojawia się pytanie czy po raz kolejny didaskalia sztuki nie pozostaną martwą literą kredowego papieru? Bo w zasadzie dla kogo ten trud: dla własnej pychy, niedościgłej idei, czy też uszczęśliwiania znajomych na siłę…
Być na dwóch biegunach: widzieć blask słońca i spotykać ludzi, którzy słońca nie poznali… Jak im to słońce ukazać, jak w ich wnętrze wpuścić ten promień piękna radości…
Wiara góry przenosi, oby tym razem to się dokonało…