Wulgarne kawały

Zastanawiam się jak to jest, że najbardziej wulgarne kawały (bo żartami trudno je nazwać), słyszę najczęściej od katolików (ministrantów, oazowiczów, oazowiczek, kapłanów etc. — a priori złaknionych czystości), a nie od moich niewierzących znajomych (oni znają wspaniałe kawały sytuacyjne, rodzinne, absurdalne i polityczne). Kawały wulgarne czyli opisujące procesy wydalnicze bądź seksualne, opowiadane do znudzenia… przez osoby nie znające bardzo często podstaw fizjologii własnego ciała. To chyba naturalne, człowiek najbardziej głupkowato śmieje się z tego czego nie rozumie, nie zna i czego się obawia…

I tak dalej się zastanawiam, jak człowiek pobudzający się tymi “wspaniałymi i wzniosłymi” kawałami, może budować w sobie fundament czystości. W jaki sposób taki człowiek, może dawać świadectwo czystości, skoro na kilometr zieje od niego odór “k…” itp. Musiałoby to być budowanie przez negację, czyli im bardziej wulgarna wypowiedź tym czystsze własne wnętrze…

Ale przypominam sobie, że Jezus powiedział, iż nie to czyni mnie nieczystym co do mnie wchodzi, lecz to co wychodzi z ust moich… Czyli droga do czystości przez wulgarność jest UTOPIĄ!!!

W zeszłym roku inaugurującym obchody 100-rocznicy męczeńskiej śmierci św.Marii Goretti papież Jan Paweł II przed ŚDM w Toronto powiedział:

Święta Maria Goretti jest przykładem dla młodych pokoleń, zagrożonych mentalnością braku zaangażowania, które mają trudności w zrozumieniu znaczenia wartości co do których nie wolno nigdy iść na żaden kompromis. […] Jej męczeństwo przypomina, że istota ludzka nie spełnia się idąc instynktownie za przyjemnościami, lecz przeżywając własne życie w miłości i odpowiedzialności.

(Sercanie)

Wczoraj Jan Paweł II ponownie zaapelował do nas młodych mówiąc:

Prawdziwe szczęście wymaga odwagi i ducha ofiary, odrzucenia wszelkiego kompromisu ze złem i gotowości zapłacenia własną osobą, nawet życiem, za wierność Bogu i Jego przykazaniom. Orędzie to jest aktualne dzisiaj gdy wysławia się przyjemność, egoizm czy wręcz niemoralność w imię fałszywych ideałów wolności i szczęścia. Trzeba wyraźnie stwierdzić, że należy bronić CZYSTOŚCI SERCA i CIAŁA, gdyż czystość “chroni” autentyczną miłość. […]
Czystość serca, jak każda cnota, wymaga codziennego treningu woli i nieustannej wewnętrznej dyscypliny. Przede wszystkim zaś wymaga stałego uciekania się do Boga w modlitwie.

(e-KAI)

Jak to kiedyś głosiło hasło reklamowe “Wybór należy do Ciebie”: praca nad czystością albo brnięcie w bagnie…

Osobiście wiem, że jestem zbyt słaby aby dojść do życia wiecznego poprzez brnięcie w bagnie, ale może Ty jesteś siłaczem?

Jeśli mnie Siłaczu(-ko) nie chcesz słuchać, to posłuchaj św.Piotra

“Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć.”

(1P 5,8).

Osobiście boję się szatana, i nie będę ryzykował mojej czystości na bagnie, co i Tobie gorąco polecam w te wakacje!

Świadomość błędu

Świadomość błędu… Bardzo często popełniając błąd, nie zauważa się go od razu, twierdząc, że była to wina innych… Na co jednak człowiekowi rozum?

Tak sobie myślę (sic!) — na to aby potem, gdy opadną emocje, jeszcze raz się zastanowić… Wtedy można błąd zauważyć i wyciągnąć wnioski…

Wczoraj wymusiłem pierwszeństwo na drodze. Przez długi czas uważałem, że zrobił to ktoś inny, pewno nawet moja argumentacja wszystkich przekonała. Na szczęście Anioł Stróż czuwał, a pokora dopomogła odnaleźć prawdziwego winowajcę w mojej osobie. Nie ma to jak spokój za kierownicą… i nienaruszony samochód po takich ekscesach 😉

Amator czy profesjonalista

Po jednym z wysłuchanych koncertów i rozmowach na jego temat, naszła mnie taka nowa myśl chóralna: Śpiewamy jak nigdy, marudzimy jak zawsze!

Śpiew amatorski, z definicji śpiew dla przyjemności… Dlaczego więc tak rzadko ludzie cieszą się z własnej pracy…?

Rozróżnienie profesjonalistów i amatorów, jawi się następująco. Profesjonaliści po koncercie mówią byliśmy najlepsi i cieszą się radością. Amatorzy po koncercie mówią znowu nam nie wyszło i smucą się radością. Amator człowiek nie szanujący własnego trudu i pracy, tak jakby jego wykonanie w danej chwili, w danym składzie i w danej dyspozycji nie mogło być NAJLEPSZE!!!

Cieszmy się własną pracą, bo nikt za nas tego nie zrobi!

Dania i jej tajemnice

Uchylając rąbka, wyjazdowej tajemnicy do Danii… Zamieszkaliśmy na dni kilka w stanicy harcerskiej, położonej w czarującej leśno-rolniczej okolicy. Pierwszoplanowe role otrzymały: poranna rosa obmywająca trawę, niemilknący śpiew ptaków oraz nieustająca jasność sklepienia niebieskiego — “białe noce”.

Był to czas gdy spałem przez chwilę. Jakże można by sobie odmówić, wieczornego spaceru z przyjaciółmi pomimo otaczającej ciemności, że oko wykol. Wcześnie rano natomiast, samotnego spaceru pośród świata budzącego się do życia…

Oczywiście pewne elementy tradycji, były także i tym razem kultywowane na wyjeździe. Począwszy od dziękczynnego śpiewania “Wiwat” dla gospodarzy, poprzez grupowe zwiedzanie pięknych miejsc, skończywszy na “zachowaniach tradycyjnych”.

Prosta symbolika jasności i ciemności, odwagi i strachu, dobra i zła… Symbolika widoczna w pieniądzach, przyrodzie i sposobie życia… Wybór dany i zadany, pomiędzy: trudną i wymagającą jasnością oraz łatwą i niezobowiązującą ciemnością…

Nieustające napomnienie abyśmy byli “Stróżami Poranka!”, nikt nas z niego nie zwolnił 🙂